piątek, 25 października 2013

Przypuszczam, że wątpię

Stoi za drzwiami. Widzę go w zakłamanym wizjerze. Kapelusz. Papieros. Patrzy. Ocenia, kpi, manipuluje, naigrawa się, gardzi, przekonuje, tłumaczy, onieśmiela, kłamie, krzywdzi.
Warczy, syczy, chichocze.
Ręce opieram o drzwi, zawstydzenie kieruję w dół, napinam ciało. Każdy mięsień ze stali. Oczy wciskam do środka. Puszczam. Tańczę, nie do rymu, nie do taktu, nie umiem. Nie umiem śpiewać, więc śpiewam. Jutro będzie lepiej, jutro nic nie będzie, jutro nie istnieje na osi czasu.
Jestem tu?
Jestem?
Jest?
Patrzę, nie ma. Poszedł sobie.
Okropny ten tekst (powiedz, że jest inaczej, zaprzecz, nakarm moją próżność, niech się nażre frazesami).
Panie Grafomanie, panie Grafomanie, nie stać pana na śniadanie.
Dam panu złotówkę, proszę się udławić.
Plum.