środa, 2 kwietnia 2014

Listy polecane 2

Mojemu pisaniu przydałaby się pierwsza pomoc, bo już ledwie dycha. Dzieje się tak najprawdopodobniej za sprawą widma matury, które skutecznie odstrasza od wszelkiej twórczości bardziej kreatywnej od analizy fragmentu Lalki. Poddaję się tym ograniczeniom z nadzieją, że zaprocentują (prawie dosłownie) w przyszłości.
I tak zostawiam Was z krótkim tekstem, który nie wymaga szczególnego skupienia ani ze strony mojej, ani Waszej. Łapcie, może coś z tej listy uprzyjemni długi, teoretycznie zapełniony nauką wieczór.
1. W dżungli życia Beaty Pawlikowskiej.
Bardzo, bardzo dobra książka. I to wcale nie dlatego, że genialnie napisana, że akcja wartka jak potok, że Wielkie Myśli i Prawdy Życiowe tłoczą się na stronach. Dobra dlatego, że pozwala na oddech. Oddech od wszystkich teorii, opinii na których opiera się światopogląd większości otaczających nas ludzi. Niektórym poprzestawia życie,innym pomoże utrzymać się na obranej drodze, wszystkim da wielką garść pomysłów na przetrwanie w tej zwariowanej dżungli. Zostawi czytelnika z przyjemnym spokojem w sercu i względnym ładem w umyśle. Dodam tylko, że przeszła przez kilka rąk i umysłów z mojej klasy, wszystkie te umysły zostawiając ukontentowane. Komu wierzyć w sprawie jakości utworów literackich, jak nie im?
2. Submarine Alexa Turnera.
Alex kojarzony jest oczywiście jako wokalista Arctic Monkeys, z którymi to zwierzątkami dopiero niedawno się zakumplowałam. Wcześniej jednak trafiłam na uroczy film Moja łódź podwodna, debiut fabularny Richarda Ayoade. Film autorski, raczej niszowy i przyjemny w odbiorze. A soundtrack do niego stworzył właśnie Alex, przy pomocy swojego głosu i gitary. I wyszło bardzo dobrze, nawet świetnie. Płyta dobra na poprawę humoru, jazdę samochodem... na wszytko, jeśli mam być szczera.
3. Kiedy byłem dziełem sztuki Erica-Emmanuela Schmitta.
Polecona przez taką jedną Gabę, wzruszająca i wciągająca książka. Porządnie daje do myślenia o własnej cielesności i godności, o granicach sztuki i człowieczeństwa. Czyta się lekko i szybko, a to za sprawą żywego języka i ironicznego humoru. W twórczości Schmitta naprawdę warto wyjść poza Oscara i panią Różę.
4. 12 Years a Slave Steve'a McQueena
Powiało nagrodami i smutkiem Leo DiCaprio. Film jest ze wszech miar oskarowy: wzrusza, ładnie wygląda i jest długi. A tak na poważnie: historia przedstawiona w filmie jest prawdziwa i traktuje o jednej z największych zbrodni na człowieku, rozciągniętej od starożytności do współczesności, czyli niewolnictwie, z tym, że przedstawia ją z perspektywy jednostki. Spory krok dla Amerykanów, którzy dotąd nie chcieli otwarcie mówić o tej skazie na i tak niezbyt czystej karcie historii Stanów Zjednoczonych. W końcu się udało i mamy piękny film ze świetnymi aktorami i boskimi ujęciami. Zero taniego wyciskania łez na jedwabną chusteczkę.
5. Suszone morele.
Ludzie mówią, że zdrowe. Ja tam się nie znam, wiem tylko, że dobre.
Szczególnie dobre przed drogą krzyżową.