tag:blogger.com,1999:blog-6840469165873356772024-03-13T13:28:29.938+01:00Hear the whisper in the treesTangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.comBlogger27125tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-88316766054640160752014-08-13T13:48:00.000+02:002014-08-13T13:53:12.140+02:00O Captain! My Captain!<i>O Captain! my Captain! our fearful <span id="nsitsp_0" style="border-bottom: 1px green solid; color: green; cursor: pointer; display: inline; float: none; font-weight: bold; margin: 0; padding-bottom: 1px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px; text-decoration: underline;"></span>trip is done</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Niby nie myślisz o kimś na co dzień, niby nic cię z nim nie łączy, a jego odejście jednak zostawia chłód w sercu. Bo raz, że dobry aktor, dwa, że nawet nie miało się pojęcia o jego walce z depresją. Zdajesz sobie boleśnie sprawę, że to cholerstwo może zabić i jest nie mniej realnym zagrożeniem dla ciała i duszy niż rak. I można być bogatym, zdolnym, kochanym, kochającym, a nawet uwielbianym i szanowanym i mimo wszystko przegrać z własnymi demonami. I ciężko pomyśleć, że ktoś, kto wykonał tyle dobrej aktorskiej roboty i uszczęśliwił tym tylu ludzi w ostatnich chwilach czuł, że jest sam. Masz świadomość, że to, co robił, miało większy lub mniejszy wpływ nie tylko na ciebie. Że tysiące dzieciaków tak jak ty śmiało się na "Pani Doubtfire" i niemal robiło pod siebie ze strachu na "Jumanji". A potem, jak te dzieci podrosły, płakały na "Patch Adams" i "Buntowniku z wyboru".<br />
A w końcu przyszło do ciebie "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" i zmieniło twoje życie.<br />
(Tak, Mamo, to przez ten film jestem humanem, a nie przyszłym lekarzem. Przepraszam.)<br />
Ja wiem, rola to rola i trudno ją całkiem utożsamiać z aktorem. Jednak skoro aktorstwo polega na podkładaniu pod postać samego siebie, swoich emocji i reakcji, to czuję się usprawiedliwiona częściowo utożsamiając Williamsa z profesorem Keatingiem.<br />
Keating to mój osobisty mentor. Wśród literacko-filmowych nauczycieli życia jest na pierwszym miejscu. (Dzięki Bogu, mam też jego odpowiednik w rzeczywistości. I każdemu życzę, żeby kogoś takiego miał.)<br />
Williams dał postaci Keatinga życie. Dał uśmiech, ciepło i pasję. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli.<br />
Panie Williams, dziękuję.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-iQWXEftsdSc/U-tPKPxOciI/AAAAAAAAAUs/lsBOj3YMt9Q/s1600/tumblr_n2r4irATvU1stncygo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-iQWXEftsdSc/U-tPKPxOciI/AAAAAAAAAUs/lsBOj3YMt9Q/s1600/tumblr_n2r4irATvU1stncygo1_500.gif" height="217" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-OVF7QlpwC2I/U-tPuPLPlfI/AAAAAAAAAU0/skKEiPtiWew/s1600/Robin-Williams-10.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-OVF7QlpwC2I/U-tPuPLPlfI/AAAAAAAAAU0/skKEiPtiWew/s1600/Robin-Williams-10.gif" height="217" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-BfuCTOUfy6M/U-tRf3OKO-I/AAAAAAAAAVA/Lk__B4cQtrM/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-BfuCTOUfy6M/U-tRf3OKO-I/AAAAAAAAAVA/Lk__B4cQtrM/s1600/images.jpg" height="203" width="400" /></a></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-67421905638599699392014-07-24T19:58:00.000+02:002014-07-24T19:58:16.870+02:00Stare śmieciOpowiadanie wygrzebane w czeluściach komputera. Kiedyś, w innej epoce, chyba nawet wysłane na konkurs. Zachowało się, zakonserwowało i może nawet nadaje się do pochłonięcia. Na zdrowie!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-P_CALRP66EY/U9FI8h5VkHI/AAAAAAAAAUc/uSS1vDzUnXE/s1600/raven.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-P_CALRP66EY/U9FI8h5VkHI/AAAAAAAAAUc/uSS1vDzUnXE/s1600/raven.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Wybawca<br />Zamek Pana Śmierci unosił się spokojnie nad głowami niczego nieświadomych śmiertelników. Ponure burzowe chmury spowijały przestrzeń wokół niezliczonych wież i wieżyczek budowli, nad którą leniwie szybowały sępy o pełnych brzuchach. Odrażające ptaszyska od czasu do czasu przysiadały na martwych gałęziach drzew rosnących w najmroczniejszym i najbardziej nieprzyjaznym borze, jaki tylko można sobie wyobrazić. Wicher gwizdał szyderczo i walił z uporem w grube mury straszliwego zamku.<br />Całość przywodziła na myśl bawarskie krajobrazy, posępne romantyczne poematy i rozkapryszonych młodych baronów z nadmiarem pieniędzy i niedomiarem dobrego gustu.<br />Gdyby znalazł się jakiś śmiałek czy idiota, który zdołałby wspiąć się na kamienne ściany zamku i zajrzeć przez witrażowe strzeliste okno, ujrzałby scenę, jakiej nikt nigdy nie pragnąłby oglądać.<br />- Tiu, tiu, tiu, maluśki, kto był dzisiaj grzecznym kruczkiem, no kto?<br />- Kra!<br />- Tak, kochaniutki, tak! Masz, zjedz biszkopcika. <br />Pan Śmierci pogłaskał lśniące pióra ogromnego kruka, który majestatycznie osiadł na złotej żerdzi wysadzanej rubinami. Majestatu nie był w stanie odebrać zwierzęciu nawet fakt, że na swojej potężnej piersi miał zawiązany różowy śliniaczek. <br />Pan na zamku Królestwa Umarłych miał jedną, jedyną słabość. Uwielbiał swojego kruka. Ten nieco przekarmiony symbol śmierci był oczkiem w głowie Najstraszliwszego i kulą u nogi demonów w jego służbie. Podstępny konfident nie raz i nie dwa podkablował a to demony chorób, że rozrzucają sobie przeziębienia na ludzi, zamiast zająć się jakąś poważniejszą plagą, a to demony kusicieli, że podsuwają osobom na diecie najbardziej perwersyjne sny z czekoladą w roli głównej. Jakże często bywało, że bies-delikwent, oskarżony przez irytującego ptaka, musiał za karę wskoczyć w skórę Pani na Stołku w Urzędzie i użerać się z klientelą przez cały dzień!<br />Jasne więc było, że kruk nie był postacią szczególnie popularną wśród dworu. Pan jednak, przekonany o tym, że tak cudownego stworzonka jak jego ukochany kruczek nie można nie lubić, nie podejrzewał nawet, jak wiele wariantów powolnej śmierci ptaka jest w stanie stworzyć umysł demona.<br />Tego mrocznego (jak zresztą wszystko dookoła) dnia Król miał jak zwykle sporo klientów, wezwał więc dwóch najlepszych pomocników przed swe smutne oblicze. To, że owi pomocnicy byli najlepsi wśród biesów nie znaczy wcale, że byli dobrzy. Fibbo i Babbo byli równie durni co ich imiona. Niemniej jednak dostali robotę i wiedzieli jak ją wykonać. Gdy jakiś śmiertelny ociągał się z przejściem na drugą stronę, bo chciał się pożegnać z rodziną, załatwić niedokończone sprawy czy wyłączyć żelazko, używali mocnych argumentów, na przykład rozgrzanych do czerwoności wideł. Od pewnego czasu Pan Śmierci wprowadził jednak pewne zmiany, jeśli chodzi o strój i wyposażenie demonów. Wcześniej wystarczała wygodna, gustowna przepaska biodrowa i widły, teraz jednak… <br />- Sir, naprawdę musimy? To nie wygląda dobrze. – Fibbo powąchał materiał- I śmierdzi niepranymi skarpetkami. <br />- Musicie, chłopcy. Tego wymagają śmiertelni, inaczej nie chcą przechodzić.<br />- Ale czemu?<br />- Bo tak jest bardziej wiarygodnie –Król zawahał się- Przynajmniej dla nich.<br />- Mhphmp.<br />Maska kościotrupa na twarzy Babbo jakby przyssała się do jego twarzy. Po krótkiej szamotaninie oderwał ją i podniósł.<br />- A kosa też jest konieczna?<br />- Tak, ludzkie wyobrażenia o Śmierci zwykle przedstawiają ją z kosą. Już sama świadomość zetknięcia z szkieletem z najgorszego koszmaru jest przerażająca, a fakt, że dzierży ona ostrą broń z którą bliższy kontakt może wywołać potworny ból jeszcze zwiększa strach. Ludzie boją się bólu prawie tak bardzo jak samej Śmierci, drogi Babbo.<br />- Ale ta kosa jest z papieru, sir.<br />Milczenie.<br />- To nieistotne. Idźcie już.<br />Demony wyskoczyły przez okno i zniknęły w gęstej mgle okalającej zamek. Król Śmierci westchnął głęboko i zajął się pedicure. Brokatowe lakiery były jedną z jego namiętności, obok babeczek z barwionym lukrem.<br />Lakier nie zdążył jeszcze porządnie wyschnąć, gdy powrócili Babbo i Fibbo. <br />- Co jest? Co tak wcześnie?- spytał Pan, zakrywając pospiesznie stopy skórą z białego niedźwiedzia.<br />- Sir… jest pewien problem. Klient nie chciał przejść- wyjaśnił Babbo, po każdym słowie łapiąc oddech przez dziurkę w masce.<br />- Tego akurat można się było spodziewać. Chłopcy, przecież macie sposoby na takie przypadki! <br />- Tak, ale ten był wyjątkowo uparty. No i nie mieliśmy wideł, a ta papierowa…<br />- Dosyć! Nie potrafiliście mu wyperswadować, że lepiej już przejść na drugą stronę, niż trwać w zawieszeniu i straszyć w jakimś podrzędnym nawiedzonym domu?<br />- Próbowaliśmy, sir, ale on tylko gadał o jakichś grzybach i kwasach. Twierdził, że już kilka razy był po drugiej stronie.<br />Pan Śmierci westchnął ponownie, tym razem jeszcze ciężej. Kolejny artysta, psia jego mać. Taki to zawsze kręci wyrafinowanie noskiem i czeka na trąby, harfy i cherubinki z podwójnymi podbródkami. Nie było innej rady, Król musiał udać się po gwiazdę osobiście. <br />Tak więc Fibbo i Babbo zostali sami. Cóż, nie całkiem sami.<br />Król wyruszył bez kruka.<br />Dwa demony nie były wyjątkami, jeśli chodzi o powszechną nienawiść do czarnopiórego pupilka. Gdyby jednak zdecydowali się utrzeć dziób wrednemu krukowi, Pan Śmierci prawdopodobnie wściekłby się tak, jak jeszcze nigdy przez całą wieczność. Oznaczało to, że głupawe demony nie wytrwałyby w jednym kawałku.<br />Dlatego też Fibbo i Babbo ograniczyli się tylko do ogołocenia zamkowej spiżarni i lochu z winem.<br />By jednak choć trochę potorturować ptaszysko usiedli na środku komnaty reprezentacyjnej, przed tronem i żerdzią kruka, rozłożyli kratkowaną ceratę, żeby nie pobrudzić podłogi i zaczęli pochłaniać wszystko, co wcześniej przynieśli.<br />Na początku kruk z wystudiowaną obojętnością czyścił piórka i zdawał się nie zwracać uwagi na mlaskanie, siorbanie i inne odgłosy zbyt nieprzyzwoite, by przytoczyć je w tym opowiadaniu. Z czasem jednak ptak zaczął coraz częściej rzucać pogardliwe spojrzenia w kierunku pikniku, które bardzo słabo maskowały głód malujący się w paciorkowatych oczach zwierzęcia. O to właśnie biesom chodziło.<br />Po jakimś czasie, gdy mniej więcej połowa półmisków została dokładnie wylizana, w Fibbo odezwał się jakiś niepokój.<br />- Babbo?<br />- Mm?<br />- Nie podoba mi się wzrok tego kruka.<br />- Mnie tam się on w całości nie podoba, Fibbuniu.<br />- Nie o to chodzi. Wydaje mi się, że on coś knuje.<br />Rzeczywiście, na dziobie ptaka ktoś o bujnej wyobraźni mógł nawet dostrzec podejrzany uśmieszek.<br />- Myślę, że on chce nas podkablować. Za to całe żarcie. No wiesz, chyba nie powinniśmy...- dukał Fibbo.<br />Kawałek indyka utknął w gardle Babbo. <br />- To co proponujesz?<br />- Dajmy mu coś do jedzenia.<br />Babbo, jak większość demonów, był w stanie sprzedać własną matkę za choć odrobinę więcej żarcia, niż mu się należało, zaś dzielenie się jedzeniem było dla niego pojęciem całkowicie abstrakcyjnym. Zacisnął boleśnie usta.<br />- Jesteś pewien, że to konieczne?<br />- Absolutnie.<br />- Dobrze więc, czyń swoją powinność- powiedział Babbo z bohaterską rezygnacją.<br />Kruk od razu się ożywił. Wyniośle zaciskał dziób na kawałkach podawanych mu przez Fibba. Po jakiejś godzinie poczuł się wreszcie najedzony, lecz czegoś mu brakowało.<br />- Na co on się tak gapi?- spytał zaniepokojony Babbo- Jeszcze mu mało?!<br />- Babbo, on chyba chce się napić wina.<br />- Och. – wyraźnie zbity z tropu Babbo sięgnął niepewnie po omszałą butelkę- Pozwolimy mu?<br />- A mamy inne wyjście?<br />Kruk żłopał łapczywie, wetknąwszy dziób w zieloną szyjkę naczynia. Pił, pił i wydawało się, że nie przestanie. W końcu jednak oderwał się od butelki, beknął, zachwiał i spadł z żerdzi.<br />Przerażone demony uklękły obok ptaka. Nie ruszał się. <br />- Co mu jest?!<br />- Zgon- ocenił fachowym okiem roztrzęsiony Babbo- Widziałem już wiele takich przypadków.<br />- Co robić?!<br />- Szybko, usta- dziób!<br />Reanimacja nie przyniosła skutku. Kruk jak nie żył, tak nie żył. Zrozpaczone demony zaczęły miotać się po komnacie, zawodząc i łkając na przemian. Sytuacja była beznadziejna. Król Śmierci na pewno nie oszczędzi im wymyślnych tortur i innych okrutnych kar. Babbo wyrywał sobie włosy na nogach, Fibbo walił głową o podłogę. Wydawało się, że są zgubieni, zaczynali już żałować dnia w którym się urodzili, gdy wtem…<br />- Kaak.<br />Na parapecie usiadła czarna kawka.<br />Zrobiło się tak cicho, że demony usłyszały błagalne jęki swojej zmaltretowanej wątroby. Fibbo i Babbo spojrzeli na siebie w napięciu i z szaloną nadzieją w źrenicach. Wlepili wzrok w kawkę i przyczaili się.<br />- Teraz?<br />- Teraz.<br />Skoczyli jednocześnie, wyciągając łapy ku stworzeniu na parapecie. Oczywiście, zderzyli się łbami, a kawka najspokojniej na świecie wleciała do komnaty i spoczęła na żerdzi nieodżałowanego kruka. Gdy demony podeszły do niej, spojrzała na nich ufnie najładniejszymi ptasimi oczkami na świecie. Nie chciała odfruwać. <br />- Myślisz, że Pan się zorientuje?<br />- Nie wiem, ale musimy zaryzykować.<br />Król Śmierci wrócił późną nocą. Choć to w sumie bez znaczenia, bo w Królestwie Śmierci zawsze była noc.<br />- Cholerni muzycy. Z żadnym śmiertelnikiem nie miałem tyle problemu, co z nim! Myślałem, że całkiem mnie uśpi tymi swoimi wywodami o percepcji, o przebijaniu się na drugą stronę, o końcu świata i innych bzdetach. Był w jakimś zespole, jak mu tam było? Coś o drzwiach. Umarł w wannie, na haju oczywiście. Miał jeszcze czelność pytać mnie, czy nie mam przy sobie papierosa. <br />- Jak miał na imię? – Fibbo chciał zagrać na czas.<br />- Jim. Chyba. No, to już nieważne! W końcu go przekonałem; powiedziałem, że wszystkiego dowie się w zaświatach. I na sto procent niebawem spotka swoich kumpli.<br />Król wszedł do Sali i od razu spojrzał w kierunku kawki. Zmarszczył brwi. Spanikowane demony zaczęły skakać wokół niego, próbując odwrócić jego uwagę. Zagadywały go na różne sposoby, Babbo w przypływie desperacji zaczął odgrywać pantomimę. Na próżno. Król kroczył nieubłaganie ku przeznaczeniu demonów, które obecnie siedziało na żerdzi i przeglądało się w olbrzymich rubinach. Przystanął zaraz przed kawką. Ptak podniósł łepek i ich spojrzenia spotkały się.<br />- Królu, wytłumaczymy ci wszystko – łkał Babbo, zdając sobie sprawę z tego, że Król już wie- Twój kruk, on… poleciał na Hawaje! Tak, powiedział nam, że ma dość tego klimatu, że tu jest za zimno, że marzną mu nóżki i że potrzebuje słońca. Chciał spróbować tych drinków z parasolkami, wiesz, tych takich fikuśnych, kolorowych… I zobaczyć te dziewczyny w spódniczkach z trawy, swoją drogą, jak one się trzymają na ich biodrach? To musi być szalenie niewygodne, ale wiadomo, trzeba się przekonać na własnej skórze, Królu, gdybyś chciał, to mógłbym ci upleść taką…<br />- Milcz.<br />Demony skuliły się i przygotowały na uderzenie. Minuty płynęły. Po długiej chwili Fibbo odważył się spojrzeć na Króla.<br />Pan Śmierci i kawka patrzyli sobie głęboko w oczy. Król głaskał zwierzę po grzbiecie, a kawka cicho mruczała. <br />- Fibbo? Babbo? <br />- Tak, panie?- spytał Fibbo drżącym szeptem. Babbo był bliski omdlenia.<br />- Pójdziecie do biblioteki i zrobicie to, co wam teraz powiem.<br /><br />Epilog<br />Maturzysta o twarzy poznaczonej bliznami wojennymi po nierównej walce z trądzikiem siedział w cichej czytelni otoczony książkami. Przed sobą miał kartkę, czystą, jeżeli nie liczyć szumnego tytułu „Prezentacja maturalna” i otwarte opracowanie. Przybrał pozę właściwą wszystkim męczennikom ginącym za brak wiedzy i sprawdzał hasło „symbole i atrybuty śmierci”.<br />Zrezygnowany chłopak ożywił się na moment. <br />Pod „kostuchą” ktoś zamazał jakieś słowo. Maturzysta pochylił się i zdołał je odczytać. <br /> „Kruk”. Przekreślone. <br />Na górze, czerwonym tuszem, który niepokojąco przypominał krew, ktoś napisał „czarna kawka”.<br />
<br />
<i>Grafika: Tamsin Gilbert</i>Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-52224790899075014692014-07-05T22:58:00.001+02:002014-07-05T22:58:19.884+02:00Dramat rodzinny<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-hJkvM-h9wR8/U7hmxdBK5XI/AAAAAAAAAS0/UndHwz-RLEw/s1600/Grzebalkowska_Beksinscy_500pcx.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-hJkvM-h9wR8/U7hmxdBK5XI/AAAAAAAAAS0/UndHwz-RLEw/s1600/Grzebalkowska_Beksinscy_500pcx.jpg" height="400" width="280" /></a></div>
Gdzieś na początku liceum natknęłam się w internecie na kilka niepokojących obrazów i z miejsca zainteresowało mnie, kim też może być autor tego koszmarnego świata rozkładu i strachu. Wizerunek arcyksięcia ciemności, jaki wytworzyłam sobie w głowie, został szybko zweryfikowany przez nieżyczliwą egzaltowanym nastolatkom rzeczywistość. Starszy pan w okularach, z misiowatym brzuszkiem wydał mi się trochę nie na miejscu, gdy na jednym ze zdjęć stał przed swoim dziełem. Ale potem poczytałam trochę o jego życiu.<br />
Mocno upraszczając i dokonując prymitywnego rachunku zrozumiałam, skąd ten cały mrok. Wrażenie wywołane przez zdjęcia i niewielką wiedzę z zakresu biografii Zdzisława Beksińskiego doprawiłam wizytą w muzeum malarza w Sanoku, wieńczącą pewien fantastyczny wypad w Bieszczady, gdzie strumyk płynie z wolna a butelki po Somersby tworzą tajemne kręgi na stołach. Od tej pory Beksiński stoi u mnie wysoko na artystycznym piedestale, gdzie pewnie pożywia się metafizyczną herbatą w towarzystwie Witkacego i Salvadora Dali. O synu malarza, Tomaszu, wiedziałam tylko tyle, że popełnił samobójstwo, niemniej na wieść o wydaniu podwójnej biografii Beksińskich zakrzyknęłam "O radości!", po czym ostudziłam zapał świadomością stanu konta.<br />
Jednak w połowie czerwca przybyły finansowe posiłki i na moim biurku pojawił się świeży, pachnący egzemplarz książki Magdaleny Grzebałkowskiej.<br />
Opasłe tomiszcze mogłoby zawierać całą masę domysłów i nieprzyzwoitych sugestii na temat życia i śmierci jednego z ciekawszych polskich malarzy i jego dziwnego syna, prowadzącego mroczno-depresyjne programy radiowe. Mogłoby. Ale zamiast tego Grzebałkowska zdaje nam rzetelną relację, nieubarwioną i popartą bardzo licznymi wypowiedziami bohaterów dramatu i osób, które miały z nimi styczność, od rodziny po mordercę Zdzisława. Nie ma tu taniej sensacji rodem z "Faktu", jest za to kawał dobrej, dziennikarskiej roboty. Autorce udało się przy tym połączyć zebrane informacje w całość nadającą się do przeczytania "na raz", w ciągu dwóch- trzech dni.<br />
To bardzo szczera książka, nieuciekająca ani w prowokację, ani w robienie z Beksińskich niewinnych męczenników sztuki. Najciekawsze dla mnie były fragmenty dziennika fonicznego Beksińskich, listów Zdzisława, wypowiedzi i felietonów Tomka. Z tych puzzli można ułożyć obraz dwóch indywidualności zdolnych stworzyć coś świetnego, jednocześnie będących wielkim ciężarem dla otoczenia. A najbardziej obarczona depresją syna i stanami lękowymi męża była Zofia Beksińska. Żona i matka, ładna, skromna i inteligentna kobieta, zawsze w cieniu Zdzisława, zawsze przytłoczona zachowaniem Tomka, staje się trzecią główną postacią w dramacie rodziny Beksińskich. Oprócz nich jest jeszcze wielu bohaterów tej historii, którzy czasem pojawiają się w życiu rodziny i znikają, a czasem zostają do samego końca. To znowu pokazuje, jak ciężką pracę wykonała autorka przy tworzeniu tej biografii, bo musiała przecież wszystkich odszukać i dokładnie przepytać.<br />
Książka jest naprawdę godna uwagi, z całą pewnością dla wielbicieli talentu Beksińskiego(ojca czy syna), ale może być interesująca też dla tych, którzy nie mieli takiego kontaktu z sztuką Zdzisława czy audycjami Tomasza. Niszczy niektóre wyobrażenia na temat pracy artysty i stylu życia w stosunku do jego twórczości, a przy tym przedstawia fascynującą i cholernie smutną historię rodziny, która przyjęła na siebie zbyt wiele cierpienia jak na jedno istnienie. Do tego jest obrazem zmagań artysty z codziennością i krytykami, którzy zmieniali zdanie o twórczości Zdzisława Beksińskiego jak skarpetki, a także swoistym zapisem przebiegu głębokiej depresji dotykającej inteligentnego i wrażliwego człowieka, jakim mimo wszystko był Tomek.<br />
"Beksińscy. Portret podwójny" to dobra, uczciwa książka. Jeśli sprzykrzy Wam się beztroski, wakacyjny klimat i będziecie mieli ochotę na coś innego niż kieszonkowe wydania kryminałów czy romansów, bierzcie się za tę biografię.<br />
Chętnie pożyczę, jakby co.<br />
<br />
<br />
<i>Grafika: </i>www.znak.com.plTangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-75884085693969572062014-05-28T12:01:00.003+02:002014-05-28T12:01:54.868+02:00Stare, polskie i dobre Zamilkłam na prawie dwa miesiące. Przyczyną była oczywiście matura i nieruchliwość mojego mózgu. Chyba stwierdził, że skoro napisał matematykę to może sobie zrobić dłuższą sjestę. Ostatnio jednak dźgnęłam go kijem i zmusiłam do roboty, co pewnie zaowocuje tym, że niebawem ujrzycie na blogu jakieś grubsze opowiadanie.<br />
Na razie jednak mam inny pomysł. Jako że dwa dni temu zrobiłam rachunek sumienia i stwierdziłam, że w mojej kolekcji pod tytułem <i>Obejrzane, przeczytane, przemyślane</i> za mało jest polskich filmów, postanowiłam to niedopatrzenie naprawić. I tak mam już za sobą dwa klasyki z lat sześćdziesiątych: <i>Salto </i>Tadeusza Konwickiego i <i>Matkę Joannę od Aniołów</i> Jerzego Kawalerowicza.<br />
Wiadomo, jak to jest ze starymi filmami. Często niskobudżetowe, z niedociągnięciami technicznymi, co bardzo kontrastuje ze współczesną kinematografią. Która jednak za często stawia na jakość produkcji pod względem wizualnym, a zapomina trochę o głębszej, artystycznej i psychologicznej wartości. W przeciwieństwie do starszych filmów, które jeżeli były nazywane dobrymi, to właśnie za treść.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-uKV_ecm1YUo/U4WyFRNdjVI/AAAAAAAAASI/7FNWwPd-Wo0/s1600/plakat_25a5f4e561b667c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-uKV_ecm1YUo/U4WyFRNdjVI/AAAAAAAAASI/7FNWwPd-Wo0/s1600/plakat_25a5f4e561b667c.jpg" height="640" width="462" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Weźmy na przykład taką <i>Matkę Joannę</i>. Film z 1960 roku, oparty na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza, jest historią przeoryszy z klasztoru na Smoleńszczyźnie, która zdaje się być opętana przez diabła. Do klasztoru przybywa przejęty swoją misją ksiądz(Mieczysław Voit), który stara się wypędzić szatana z ciała matki Joanny(Lucyna Winnicka). Sprawy przyjmują jednak dość nieoczekiwany obrót.<br />
Akcja w filmie powolutku pęcznieje, niemal wprowadzając widza w trans. Kluczowe wydarzenia następują po chwili "rozbiegu", po spokojnej rozmowie czy ujęciu ukazującym codzienne, zwykłe czynności. Kontrast między świętością i niedostępnością pięknego, romańskiego(?) klasztoru i karczmy, w której zbierają się nieliczni przedstawiciele chłopstwa i szlachty (zapomniałam wspomnieć, że akcja dzieje się w XVII wieku) od początku rzuca się w oczy. Jednak sami mieszkańcy tych dwóch przybytków nie różnią się od siebie tak bardzo, jakby się można było tego spodziewać.<br />
Lubię filmy, podczas oglądania których wyrywa mi się słabe "o, cholera". To taki mój prywatny wyznacznik wartości filmu jako dzieła, które może trochę namieszać w głowie. A <i>Matka Joanna</i> miesza. Sieje wątpliwości co do natury Boga i diabła, mocy wiary i miłości, wskazuje na paralelizmy między tymi pojęciami. Trochę jest tu również o religijnej obłudzie, jednak, na całe szczęście, nie w sposób dosadny i moralizujący. Większość pytań pozostaje bez odpowiedzi. A są one na tyle drażniące, że trudno po obejrzeniu filmu po prostu wyłączyć komputer i iść spać.<br />
Mówiłam już, że film jest piękny? Zdjęcia niemal pustynnego krajobrazu, surowość dekoracji i kostiumów sprawiają, że dzieło jest bardzo wysmakowane, na prawdę na światowym poziomie. Ciekawe są też zbliżenia na twarze aktorów i pewne symboliczne szczegóły. Oczy matki Joanny będą was długo prześladować.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-wkjhluysnxQ/U4WxZxXMnqI/AAAAAAAAASA/_goBb3zDneQ/s1600/1-F-443-49-800x800.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-wkjhluysnxQ/U4WxZxXMnqI/AAAAAAAAASA/_goBb3zDneQ/s1600/1-F-443-49-800x800.jpg" height="617" width="640" /></a></div>
Ach, jeszcze scena egzorcyzmów. Po prostu klękajcie narody.<br />
Film zdecydowanie polecam. Nawet jeśli ktoś nieszczególnie trawi stare kino, to naprawdę warto się przemóc. U mnie <i>Matka Joanna od Aniołów</i> zdecydowanie ląduje w koszyku z ulubionymi filmami.<br />
<br />
Gdyby ktoś obejrzał i chciał podyskutować, to zapraszam.<br />
A jeśli podoba wam się pomysł, żebym zamieszczała od czasu do czasu recenzję klasyki polskiego kina, to mówcie, a będzie wam dane.<br />
<br />
Grafika: stopklatka.pl, akademiapolskiegofilmu.pl<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-39349787442021087362014-04-02T21:09:00.000+02:002014-04-02T21:09:52.165+02:00Listy polecane 2Mojemu pisaniu przydałaby się pierwsza pomoc, bo już ledwie dycha. Dzieje się tak najprawdopodobniej za sprawą widma matury, które skutecznie odstrasza od wszelkiej twórczości bardziej kreatywnej od analizy fragmentu <i>Lalki</i>. Poddaję się tym ograniczeniom z nadzieją, że zaprocentują (prawie dosłownie) w przyszłości.<br />
I tak zostawiam Was z krótkim tekstem, który nie wymaga szczególnego skupienia ani ze strony mojej, ani Waszej. Łapcie, może coś z tej listy uprzyjemni długi, teoretycznie zapełniony nauką wieczór.<br />
1. <i>W dżungli życia</i> Beaty Pawlikowskiej.<br />
Bardzo, bardzo dobra książka. I to wcale nie dlatego, że genialnie napisana, że akcja wartka jak potok, że Wielkie Myśli i Prawdy Życiowe tłoczą się na stronach. Dobra dlatego, że pozwala na oddech. Oddech od wszystkich teorii, opinii na których opiera się światopogląd większości otaczających nas ludzi. Niektórym poprzestawia życie,innym pomoże utrzymać się na obranej drodze, wszystkim da wielką garść pomysłów na przetrwanie w tej zwariowanej dżungli. Zostawi czytelnika z przyjemnym spokojem w sercu i względnym ładem w umyśle. Dodam tylko, że przeszła przez kilka rąk i umysłów z mojej klasy, wszystkie te umysły zostawiając ukontentowane. Komu wierzyć w sprawie jakości utworów literackich, jak nie im?<br />
2. <i>Submarine </i>Alexa Turnera.<br />
Alex kojarzony jest oczywiście jako wokalista Arctic Monkeys, z którymi to zwierzątkami dopiero niedawno się zakumplowałam. Wcześniej jednak trafiłam na uroczy film <i>Moja łódź podwodna</i>, debiut fabularny Richarda Ayoade. Film autorski, raczej niszowy i przyjemny w odbiorze. A soundtrack do niego stworzył właśnie Alex, przy pomocy swojego głosu i gitary. I wyszło bardzo dobrze, nawet świetnie. Płyta dobra na poprawę humoru, jazdę samochodem... na wszytko, jeśli mam być szczera.<br />
3. <i>Kiedy byłem dziełem sztuki </i>Erica-Emmanuela Schmitta.<br />
Polecona przez taką jedną Gabę, wzruszająca i wciągająca książka. Porządnie daje do myślenia o własnej cielesności i godności, o granicach sztuki i człowieczeństwa. Czyta się lekko i szybko, a to za sprawą żywego języka i ironicznego humoru. W twórczości Schmitta naprawdę warto wyjść poza <i>Oscara i panią Różę</i>.<br />
4. <i>12 Years a Slave </i>Steve'a McQueena<i> </i><br />
Powiało nagrodami i smutkiem Leo DiCaprio. Film jest ze wszech miar oskarowy: wzrusza, ładnie wygląda i jest długi. A tak na poważnie: historia przedstawiona w filmie jest prawdziwa i traktuje o jednej z największych zbrodni na człowieku, rozciągniętej od starożytności do współczesności, czyli niewolnictwie, z tym, że przedstawia ją z perspektywy jednostki. Spory krok dla Amerykanów, którzy dotąd nie chcieli otwarcie mówić o tej skazie na i tak niezbyt czystej karcie historii Stanów Zjednoczonych. W końcu się udało i mamy piękny film ze świetnymi aktorami i boskimi ujęciami. Zero taniego wyciskania łez na jedwabną chusteczkę.<br />
5. Suszone morele.<br />
Ludzie mówią, że zdrowe. Ja tam się nie znam, wiem tylko, że dobre.<br />
Szczególnie dobre przed drogą krzyżową.<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-86364894508553018072014-02-28T22:46:00.001+01:002014-02-28T22:46:30.532+01:00"Posłanie do nadwrażliwych"<span style="font-family: Verdana;"><span>"Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi</span></span><br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za waszą czułość w nieczułości świata</span></span><br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za niepewność wśród jego pewności</span></span><br />
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za to, że odczuwacie innych tak,
jak siebie samych</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za to, że odczuwacie niepokój świata</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>jego bezdenną ograniczoność i pewność
siebie</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego
brudu świata</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za wasz lęk przed bezsensem istnienia</span></span><br />
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Za delikatność nie mówienia innym
tego, co w nich widzicie</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za waszą niezaradność praktyczną
w zwykłym</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>i praktyczność w nieznanym</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za wasz realizm transcendentalny
i brak realizmu życiowego</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni </span></span><span style="font-family: Verdana;"><span>za waszą wyłączność i trwogę przed
utratą bliskich</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za wasze zachłanne przyjaźnie i
lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za waszą twórczość i ekstazę</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za nieprzystosowanie do tego co
jest, a przystosowanie do tego, co być powinno</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za wasze wielkie uzdolnienia nigdy
nie wykorzystane</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za to, że niepoznanie się na waszej
wielkości</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>nie pozwoli docenić tych, co przyjdą
po was</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span><br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za to, że jesteście leczeni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>zamiast leczyć innych</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>Bądźcie pozdrowieni</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>za to, że wasza niebiańska siła
jest spychana i deptana</span></span>
<br /><span style="font-family: Verdana;"><span>przez siłę brutalną i zwierzęcą</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego,
nieograniczonego</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>za samotność i niezwykłość waszych
dróg</span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span> </span></span>
<br />
<span style="font-family: Verdana;"><span>bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi" </span></span><br />
<span style="font-family: Verdana;"><span><br /></span></span>
<span style="font-family: Verdana;"><span>Autor: Kazimierz Dąbrowski </span></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana;"><span><a href="http://2.bp.blogspot.com/-283E8VG6MrQ/UxEDKsI2Y-I/AAAAAAAAARY/qMBogLllFDs/s1600/tumblr_n0nws7XIOo1spstw3o1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-283E8VG6MrQ/UxEDKsI2Y-I/AAAAAAAAARY/qMBogLllFDs/s1600/tumblr_n0nws7XIOo1spstw3o1_500.jpg" height="400" width="265" /></a></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana;"><span>Foto:Geoff MacCormack </span></span></div>
Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-25121272471399074932014-02-23T23:16:00.000+01:002014-02-23T23:16:35.969+01:00OknoNocowała u babci. Babcia była chora. Parkinson i wiązanka innych schorzeń. Starsza pani zapominała o lekach poukładanych w kolorowych pudełkach<br />
(rano południe wieczór na czczo po jedzeniu),<br />
o wyłączeniu telewizora<br />
(kup komplet garnków Chrystus twoim pasterzem odcinek 1678),<br />
raz nie wyłączyła piekarnika.<br />
Rodzina się martwiła, wnuczka się martwiła. Dlatego, gdy akurat miała wolny sobotni wieczór, zebrała książki i kserówki potrzebne do zdania egzaminu tak zwanej dojrzałości i przyszła do mieszkania babci.<br />
Mieszkanie to mieściło się w niskim bloku, który wciąż nie mógł zapomnieć, że w smutnych czasach stalinizmu robił za hotel dla pracowników rodzących się zakładów przemysłu siarkowego. Blok zaś był częścią rozległego osiedla, jednego z wielu zrealizowanych marzeń PRL-u, które powoli zmieniało się w cmentarzysko dzieciństwa i młodości całych zastępów rodziców i dziadków.<br />
Dziewczyna pomogła babci z kolacją, kąpielą i włożeniem piżamy, po czym posłała staruszkę w bezpieczne ramiona Morfeusza. <br />
Senny klimat mieszkania o dziwo sprzyjał skupieniu, które jednak w tajemniczy sposób ulotniło się przy próbie rozwiązania zadań matematycznych. Po półgodzinie bezowocnych prób dziewczyna zrobiła sobie herbatę. Z parującym kubkiem odchyliła się na krześle i patrzyła na blok naprzeciwko. Światła pogaszone, prócz jednego w czyjejś kuchni i jednej błękitnej łuny telewizora. Cóż, godzina była niewątpliwie późna dla starszych osób. Za chwilę zgasło światło w kuchni, a minutę potem zdechł ekran telewizora.<br />
Dziewczyna patrzyła ciągle na uśpione okna mieszkań, odwlekając chwilę, w której będzie musiała wrócić do równań. Już chciała zrezygnować z kontemplacji, gdy w oknie po lewej stronie, na najwyższym piętrze zapaliło się światło.<br />
Okno było całkiem nagie, żadnej firanki, żaluzji. Wyglądało to tak, jakby ktoś miał się dopiero wprowadzić albo właśnie opuścił mieszkanie na zawsze.<br />
Za szybą stanęła jakaś postać. Jako że stare budownictwo nie lubiło marnować przestrzeni, bloki stawiano zwykle blisko siebie. Dziewczyna widziała dokładnie wyprostowaną kobiecą sylwetkę, stojącą bokiem do okna. Nie dało się rozróżnić rysów twarzy, na to było za ciemno, ale dostrzegła orli nos i długie włosy zarzucone na plecy. Choć równie dobrze mogła to być chusta...<br />
Postać odwróciła się raptownie.<br />
Dziewczyna wzdrygnęła się. Miała wrażenie, że kobieta patrzy prosto na nią, że widzi, jak zza starego biurka ktoś obserwuje jej nocne rozmyślania. Uznawszy, że już wystarczy dziwnego zachowania jak na jeden wieczór, dziewczyna pomachała do postaci w oknie.<br />
Kobieta nie odmachała. Stała wciąż nieruchomo. Może po prostu wcale nie dostrzegła gestu, a może to jedna z tych, co to kręcą noskiem na każdy przejaw sympatii.<br />
Ale stała. Ciągle stała.<br />
Stała w tym przeklętym oknie i dziewczynie zrobiło się bardzo nieswojo, chciała, żeby ta kobieta sobie poszła, albo chociaż odwróciła się czy zgasiła światło, żeby zrobiła cokolwiek, tylko przestała tak stać i gapić się na nią...<br />
Kobieta powoli odwróciła się i przesunęła za ramę okienną. Światło zgasło. <br />
Dziewczyna odetchnęła głęboko. Jakoś nie bardzo miała siłę, by wrócić do nauki. Poszła do łazienki, po drodze zapalając światło w przedpokoju i toalecie, tak tylko, dla spokoju. Pod prysznicem postanowiła, że jutro popyta babcię o to mieszkanie na najwyższym piętrze. Wróciła szybko do pokoju, położyła się na starym tapczanie i chwilę poczytała, nie bardzo wiedząc o czym.<br />
Zasypiając, jeszcze przez chwilę wydawało jej się, że widzi kobietę w oknie, ale wrażenie zaraz się rozmyło.<br />
Dawno nikt jej tak nie nastraszył. <br />
<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-41020186081743945432014-01-23T20:30:00.000+01:002014-01-23T20:30:24.014+01:00Listy polecaneJako że nie jestem osobą zorganizowaną, ten blog przybrał formę pudełka, do którego wrzucam przeróżne dziwne twory, myśli, inspiracje (modne słowo!) i co tam jeszcze uda mi się z duszy zeskrobać i przekazać Innym.<br />
Teraz jednak, próbując mocno nieudolnie uporządkować się i wprowadzić do życia minimum dyscypliny niezbędnej choćby do nauki i pisania, niniejszym zapoczątkowuję cykl, który przy odrobinie szczęścia nie zdechnie już przy drugim podejściu.<br />
Oto kilka rzeczy, które ostatnio zrobiły ze mną coś dobrego. Nie na wielką skalę, bez świateł rampy i czerwonego dywanu, ale jednak. Czasem zupełne pierdoły, czasem Sztuka przez wielkie "S" (pozdrawiam widzów spektaklu "Ja, Feuerbach" w Domu Kultury).<br />
Jak to było? Aha!<br />
Polecam, Ewa Wachowicz.<br />
<br />
1. <b>Film "Człowiek słoń", reżyseria David Lynch</b><br />
"No i znowu płaczę na filmie"- pomyślałam sobie kuląc się przed laptopem i chłonąc dzieło Lyncha. Opowieść o straszliwie zdeformowanym Johnie Merricku, który dla dziewiętnastowiecznych londyńczyków stanowi atrakcję cyrkową, jest przekazana zgrabnie i prosto, jednocześnie epatuje mrokiem i niepokojem. Wzruszająco mówi prawdę o podstawowych wartościach i ludzkim charakterze. To, że wygląd nie stanowi o psychice i osobowości jest oczywiste, jednak trzeba od czasu do czasu sobie o tym przypomnieć. Obraz Lyncha jest świetny również dlatego, że cały czas ma się wrażenie, iż oglądamy hollywoodzki dramat z lat trzydziestych. A tymczasem, proszę państwa, film powstał w roku 1980! I wrażenie to utrzymuje się nie tylko ze względu na czarno-białe zdjęcia, ale też pracę kamery, dialogi, nawet grę aktorów. Nieźle nas pan reżyser przeniósł w czasie, nie ma co.<br />
<br />
2.<b> Herbata karmelowa od Dilmah</b><br />
Do tego duży kubek i płaska łyżeczka cukru (albo i nie). Niebo, nie herbata!<br />
<br />
3. <b>Spektakl Teatru Telewizji "Dwa Teatry", reżyseria Gustaw Holoubek</b><br />
Od razu walnę link, <a href="http://www.youtube.com/watch?v=0GLCJ-jL2uo">o tu</a>.<br />
Spektakle umieszczane na youtube uważam za dobrodziejstwo natury, bo jak inaczej dotrzeć do wyższej kultury, gdy mieszka się w małym mieście, a na wyjazd do teatru pieniędzy zwykle ni ma?<br />
<br />
W każdym razie, spektakl jest świetny. Głównie ze względu na obsadę: Gustaw Holoubek, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Piotr Adamczyk, (jeszcze jako tylko aktor, bez statusu gwiazdy "Super Expressu" i "Poradnika domowego"), Joanna Szczepkowska i inni naprawdę dobrzy aktorzy. Jeśli miałabym określić go jednym słowem, to spektakl jest zimowy. Dokładnie tak; melancholia i jakaś dziwna tęsknota uderzają już od pierwszych chwil, a te uczucia nierozerwalnie kojarzą mi się z obecną porą roku. Akcja toczy się powoli, na pograniczu snu i jawy, nie ma tu więc miejsca na sceniczną ekstazę. Trzeba obejrzeć, tylko nie nastawiajcie się na Wielkie Improwizacje i tym podobne.<br />
<br />
4. <b>Książka "Głosy Herberta", wydana przez Fundację Zeszytów Literackich</b><br />
Ze Zbigniewem Herbertem miałam niewiele do czynienia. Wierszy nie czytam codziennie, wolę prozę, ale zanim pewna nauczycielka wysunie oskarżenie, że nie lubię poezji, powiem, że owszem, lubię, nawet bardzo. Tyle, że w mniejszych dawkach. Jednak gdybym została przyparta do muru i pod groźbą śmierci miała orzec, jakich poetów cenię, pan Herbert znalazłby się w ścisłej czołówce.<br />
"Głosy..." to zapis wierszy, esejów, opowiadań i tłumaczeń zebranych po latach badań nad nieznanymi dziełami Herberta. Zaletą tomu jest to, że można do niego często wracać, nie czytając go od razu w całości. Utwory są jak owoce, które wybieramy spośród wielu innych i w tym konkretnym momencie pochłaniamy.<br />
<br />
5. <b>Muffiny z gruszkami i imbirem z Moich Wypieków</b><br />
Przepis <a href="http://www.mojewypieki.com/przepis/muffiny-z-gruszkami-i-imbirem">tutaj</a>.<br />
Od dziś na jakiś czas ulubione. Cudowne w zimie, lekko rozgrzewające, pyszne do herbaty. No i wykonanie proste nawet dla takich ułomnych kucharzyków jak ja. Podejrzewam, że sprawdzą się też w wersji jabłkowo-cynamonowej. <br />
<br />
6. <b>Spacer po lesie </b><br />
Ewentualnie parku. Gdzieś, gdzie są drzewa, które teraz wyglądają jak po wizycie Białej Czarownicy z Narnii. Śnieg chrupiący pod nogami, zapach czystej zimy. I cisza, błogosławiona leśna cisza. <br />
Swetry, kalesony i do boju!<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-5548698788658772442014-01-04T23:11:00.001+01:002014-01-04T23:11:17.120+01:00Dziewczyna w czerwonym szalikuMyśleliście kiedyś o tym, jak dziwnym miejscem jest las zimą? Nie chodzi mi o ten uśpiony, zmrożony, przykryty warstwą śniegu, ze stoickim spokojem czekający na przebudzenie. Nie mówię również o lesie z końca zimy, który bardzo pragnie wystrzelić bujną wiosną i niecierpliwie wypuszcza pierwsze, słabiutkie zielenie, seledyny i szmaragdy. <br />
Wczesna zima, bezmroźna i bezśnieżna, zmienia las nie do poznania.<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=ltGS3IkP6s4">******</a><br />
<br />
Wychodzisz z domu, chcąc przewietrzyć organizm, w którym wciąż gnieżdżą się skutki świątecznych potraw i niestrawionej bezczynności. Przemierzasz niemal puste ulice, zaniepokojonym wzrokiem przypatrując się chłopcom bez opieki, bawiącym się koło zaparkowanej ciężarówki, tuż przy drodze. Mijasz budynek stacji kolejowej, która lata świetności ma już dawno za sobą. Idziesz dalej, po drodze chwytając pożółkłą gałązkę jemioły wiszącą na ogrodzeniu. Jeszcze chwila, jeszcze tylko mężczyzna i dziecko na intensywnie niebieskim skuterze z lat sześćdziesiątych i już jesteś w lesie.<br />
Ojciec i syn przejeżdżają obok ciebie na rowerach. Milczą.<br />
Niekompletna cisza zaskakuje cię, choć przecież należało się jej spodziewać. Nad czarną, szeroką drogą nagie gałęzie drzew tworzą siatkę osłaniającą cię przed poszarzałym ze strachu niebem. Po prawej stronie jest wydeptana ścieżka pokryta martwymi liśćmi. Pióra ptaka, którego ciało zniknęło w oczywistych okolicznościach odcinają się czystą bielą na tle brązowej ściółki. Ktoś jest za tobą, daleko na początku drogi. Twój umysł zaczyna przypisywać mu nieczyste intencje, które przecież mogą być całkiem błędne. Mogą.<br />
Wchodzisz na ścieżkę z piórami ptaka. Czujesz się nie na miejscu, wiesz, że przeszkadzasz komuś, czemuś, czego nie widzisz i nie słyszysz, ale czujesz, wyraźnie czujesz, że jesteś tutaj zbędny. Wychodzisz więc z powrotem na szeroką czarną drogę. Osoba, która była za tobą, stoi teraz nieruchomo w głębi lasu. I choć widzisz tylko niewyraźną plamkę twarzy masz wrażenie, że cię obserwuje.<br />
Skręcasz w inną ścieżkę. Dostrzegasz kobietę, odwróconą w przeciwną stronę starszą panią, która pewnie wybrała się na spacer po mszy w kościele. Na pewno tak jest, jednak idąc za kobietą, a później przechodząc obok, nie chcesz patrzeć jej w twarz. Nie jesteś pewien, co możesz na niej zobaczyć.<br />
Wychodzisz zza drzew na drogę z betonowych płyt i ze zdumieniem stwierdzasz, że las zabrał z twojego życia całą godzinę.<br />
Przechodzisz obok zarośniętych sztucznych stawów, przy których siedzi para wędkarzy. Jesteś dość daleko, nie widzisz ich dokładnie ale czujesz, że oni ciebie zauważyli. Jeszcze dalej, pod wierzbą, stoi kolejny człowiek. W twojej głowie rodzi się niepokojący scenariusz.<br />
<br />
Zimny poranek. Mizerne słońce wstaje niemrawo nad stawami. Samochody policyjne, kilku gapiów i niewielka grupa smutnych ludzi w mundurach. Psy z zapamiętaniem węszą w wilgotnej trawie, policjanci pytają wędkarzy<br />
(tak wczoraj około południa wysoka dziewczyna ciemne włosy płaszcz szalik czerwony szalik)<br />
<br />
Przyspieszasz kroku. Dom już blisko.<br />
<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-86934203639901042232013-12-15T15:59:00.000+01:002013-12-15T15:59:03.039+01:00Królowa i jej poddaniSą dni, że człowiek mógłby rozpocząć rewolucję.<br />
Jakaś niepojęta siła, moc tworzenia popycha go do działania i sprawia, że ta zwykła, bura istotka dokonuje rzeczy wielkich. No, może nie wielkich, ale przynajmniej robi coś godnego uwagi. W przypływie entuzjazmu, przy zachęcających okrzykach którejś z muz pisze wiersz, uczy się grać coś nowego, kończy sto lat temu zaczęte opowiadanie lub z rozmachu kreśli scenariusz. Przygotowuje utwory na egzaminy, powtarza do matury, przemeblowuje pokój, piecze ciasto. Są dni, gdy człowiek kondensuje w sobie energię i działa, działa, działa...<br />
<br />
Dzisiejszy dzień do nich nie należy. Tak samo jak kilka poprzednich i wiele następnych.<br />
<br />
Zima przyszła po cichutku, rozłożyła srebrny tren na całym kraju i tak porządnie chuchnęła lodowatym wiatrem, że mówią o niej w każdej ze stacji kolorowego, gównianego pudełka telewizji. Zimowa pani chciwie wypełnia swoją osobowością całą przestrzeń, karząc ludziom wstydliwie zasłaniać ciała i twarze i szybko przemykać ulicami, byle do ciepła, byle do bardziej tolerancyjnego wnętrza domu, pracy, szkoły, sklepu. Królowa patrzy z pogardą na nieodporne stworzenia umykające przed jej wzrokiem i od niechcenia, dla zabawy zrzuca katar i zmarznięte dłonie.<br />
Sponiewierane przez Bezlitosną istoty chowają się po domkach, blokach, kamienicach. Ubierają kolejne grube warstwy ubrań, pozbawiając swoje ciało seksualności, w końcu odbierając im kształt i ludzką formę. Wlewają w siebie ognistą ciecz gorącej herbaty, kawy, czekolady, grzanego wina, chcąc powstrzymać proces wyziębienia ciała i duszy. Wchodzą w bezpieczną przystań łóżka i pod kocem odbywają podróż do Sklepów Cynamonowych, Narnii, Hogwartu.<br />
Ich wyobraźnia, rozgrzana cynamonem i imbirem, błąka się bez celu, gubi swoje przeznaczenie. Czy jednak, tak jak ciało, zamiera ona na kilka miesięcy i staje się użyteczna dopiero wiosną? Nie. Rośnie, pęcznieje fantastycznością, rodzi więcej niezwykłych obrazów niż kiedykolwiek. Jest ich jednak zbyt wiele, by wszystkie mogły znaleźć ujście w życiu czy sztuce. Mimo to kilku udaje się wydostać i wysypują się na kartkę jak kolorowe perełki o dziwnych kształtach. Tam składają swoje życie w ofierze dla lepszej sprawy. W międzyczasie człowiek coraz bardziej wrasta w fantazję, przyzwyczaja się do tego ciepłego świata opowieści i coraz trudniej mu wyjść spod kołdry i wystawić się na działanie zimy i rzeczywistości. W końcu jednak kruszy bezpieczną szybę i budzi się. Jednak wysiłek trwał tak długo, proces wstawania zajął tak wielki kawał czasu, że człowiek zostaje postawiony przed faktem dokonanym wiosny.<br />
Dla większości myślących i wrażliwych na otoczenie nie ma bardziej naturalnego cyklu. Są oni skazani na ciągłe huśtanie się w sferze zimy i wiosny, na karuzelę wyobraźni i rzeczywistości.<br />
Trzeba się temu poddać.<br />
Jednak mimo całej naturalności sytuacji, mimo spokoju, który ogarnia umysł pochłonięty przez wyobraźnię, musicie uważać, kochani. Bądźcie czujni i nie dajcie się wchłonąć fantazji.<br />
Na nieostrożnych wędrowców duszy czyhają karakony o pajęczych nogach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-AFj2K8WWGKU/Uq3DH7PSxTI/AAAAAAAAARA/_V3h1Q0PZxk/s1600/tumblr_mrjf158KMk1rt17mio1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-AFj2K8WWGKU/Uq3DH7PSxTI/AAAAAAAAARA/_V3h1Q0PZxk/s640/tumblr_mrjf158KMk1rt17mio1_500.jpg" width="432" /></a></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-30101824721724544772013-11-07T21:40:00.002+01:002013-11-07T21:40:16.567+01:00Płyty trzyOstatnio z twórczością u mnie marnie. Przedzierając się przez ciepłe pierzynki marazmu, przytulając się do melancholii ze smutkiem spoglądam na e-mail od Karpia, informujący uprzejmie, że jeśli nie zbiorę się do kupy to wyleje mnie ze swojego akwarium. Jako przykładny glonojad nie mogę sobie na to pozwolić, ale, słodki pierniku, jak mi się nie chce.<br />
Nie będę zbyt wiele pisać. Tylko szepnę słówko o trzech albumach, którymi ostatnio się zachwycam.<br />
<br />
Panie mają pierwszeństwo, więc prosimy na scenę <a href="http://www.youtube.com/watch?v=E601-sd5-zk&list=PL8059E7C5410B7BE0">Nosowską/Osiecką</a>. Płyta z 2008 roku. Aż dziw, że te znane i szanowane przeboje w cholernie ciekawej aranżacji nie wpadły wcześniej w moje łapki. Głos pani Nosowskiej ma cudowne właściwości. Niech się wypchają mnisi z ich ziółkami.<br />
<br />
Druga płyta to <a href="http://www.youtube.com/watch?v=vKYEYNX-Eug">Cold Fact</a>. Kto nie oglądał "Sugar man", rączka w górę. No to teraz proszę zostawić Wikipedię w spokoju, przesłuchać płytę i obejrzeć film. Koniecznie w tej kolejności. Piękna i intrygująca historia okraszona nie mniej wartościową muzyką.<br />
<br />
I Niemen. Niemen, Niemen, Niemen. Nie wiedziałam, że spokojne popołudnie pierwszego listopada może przynieść mi tak ciekawe odkrycie, a tu proszę. Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji. Niemena z płyty <a href="http://www.youtube.com/watch?v=IpCgdnzNAro">Strange is this world</a> można bez obaw postawić obok najlepszych wokalistów muzyki rockowej z lat siedemdziesiątych. Jest mocno i mrocznie. I choć wyraźny polski akcent wyłazi przy śpiewaniu, to nic nie jest w stanie zmienić faktu, że to płyta genialna, na pograniczu rocka progresywnego, a głos Czesława brzmi monumentalnie. Niemen jest boski, i tyle.<br />
<br />
Dziękuję za uwagę, życzymy miłego dnia i udanych zakupów.Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-71621903643015143442013-10-25T21:31:00.001+02:002014-02-02T14:32:29.426+01:00Przypuszczam, że wątpięStoi za drzwiami. Widzę go w zakłamanym wizjerze. Kapelusz. Papieros. Patrzy. Ocenia, kpi, manipuluje, naigrawa się, gardzi, przekonuje, tłumaczy, onieśmiela, kłamie, krzywdzi.<br />
Warczy, syczy, chichocze.<br />
Ręce opieram o drzwi, zawstydzenie kieruję w dół, napinam ciało. Każdy mięsień ze stali. Oczy wciskam do środka. Puszczam. Tańczę, nie do rymu, nie do taktu, nie umiem. Nie umiem śpiewać, więc śpiewam. Jutro będzie lepiej, jutro nic nie będzie, jutro nie istnieje na osi czasu.<br />
Jestem tu?<br />
Jestem?<br />
Jest?<br />
Patrzę, nie ma. Poszedł sobie.<br />
Okropny ten tekst (powiedz, że jest inaczej, zaprzecz, nakarm moją próżność, niech się nażre frazesami).<br />
Panie Grafomanie, panie Grafomanie, nie stać pana na śniadanie.<br />
Dam panu złotówkę, proszę się udławić.<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=izVy5a_iSOs">Plum.</a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-PuefkCrwOp8/UmrG8aJ1abI/AAAAAAAAAQw/nYNJ6I5pd28/s1600/tumblr_mrhdt8uySE1sfql1vo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-PuefkCrwOp8/UmrG8aJ1abI/AAAAAAAAAQw/nYNJ6I5pd28/s320/tumblr_mrhdt8uySE1sfql1vo1_500.jpg" height="320" width="214" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-21139327619996674622013-09-22T17:09:00.001+02:002013-09-22T17:10:00.798+02:00Artysta raczkujący w służbie absurdu<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-GFwznEGRVeI/Uj8IJ_HZssI/AAAAAAAAAPg/UPs1Fsm7fjY/s1600/tumblr_mstxcvSw4y1r4itgco4_250.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-GFwznEGRVeI/Uj8IJ_HZssI/AAAAAAAAAPg/UPs1Fsm7fjY/s320/tumblr_mstxcvSw4y1r4itgco4_250.jpg" width="239" /></a></div>
Ja, to znaczy obywatel numer 7857438, dalej zwany Kowalczykiem Marianem, oświadczam, że dzisiaj, t.j. 18.09.2013, o godzinie 2:54 w nocy podczepiłem się do snu obywatelki Elżbiety Janiny Kolskiej, lat siedem i trzy miesiące, nr 6345756009, w celu zbadania poprawności politycznej marzeń sennych ww.<br />
Po trwającej pięć miesięcy obserwacji delikwentki w jej zachowaniu dostrzegłem pewne odstępstwa od jedynej słusznej normy. Obywatelka ta uśmiechała się często i bez widocznej przyczyny, marnując w ten sposób przydział radości na jednego obywatela. Dodatkowo wykazywała się znaczną nadgorliwością, jeżeli chodzi o pomoc innym członkom społeczeństwa, a za pomoc nie oczekiwała nagrody, co jest dowodem na lekceważenie przez ww. Zasady Bezwzględnej Interesowności.<br />
Istnieje nawet obawa, że obywatelka Elżbieta Janina Kolska posiadła zdolność do samodzielnego myślenia.<br />
Jak zaraz dowiodę, moje podejrzenia co do nieprzystosowania obywatelki Kolskiej do obowiązujących standardów były jak najbardziej słuszne.<br />
Otóż po podpięciu do snu Kolskiej dobiegły mnie nienormalne szumy w słuchawce, z całą pewnością wskazujące na pracę mózgu. Jak wiadomo, mózg obywatela nie powinien wykazywać żadnych czynności, jeżeli tylko nie pracuje na cześć i chwałę Związku lub nie uczy się niezbędnych zasad funkcjonowania w Społeczeństwie. W innych wypadkach mózg należy wyłączyć, bądź przynajmniej przenieść w stan Odpoczynku i Oczekiwania.<br />
Po wspomnianych szumach, na ekranie zaczął krystalizować się obraz snu Kolskiej.<br />
Normalnie funkcjonujący mózg śpiącego obywatela powinien wytwarzać co najwyżej widok szarej pustyni, ewentualnie łagodne czarne fale. <br />
Uprzejmie donoszę, że w śnie obywatelki Kolskiej pojawił się ziemniaczek.<br />
Nazywam ten obiekt ziemniaczkiem, bo do niczego innego nie był podobny, w dodatku nie był to duży ziemniak z twardą łupiną, ale malutki, młody ziemniaczek z cienką skórką.<br />
Ziemniaczek miał patykowate, jakby dorysowane kończyny. Kończynami tymi wymachiwał jak opętany (ogólny stan psychiczny ziemniaczka można było określić jako "niestabilny").<br />
Ziemniaczek płakał. Zaznaczam, nie jest to zachowanie normalne dla warzywa.<br />
Obywatelka Kolska, która w swoim śnie leżała na łóżku, rozpoczęła konwersację z ziemniaczkiem, pytając go o przyczynę płaczu.<br />
Ziemniaczek nie odpowiedział od razu, zapewne z powodu braku ust.<br />
Obywatelka Kolska wzięła nóż i wycięła ziemniaczkowi usta.<br />
Ponownie zapytany, ziemniaczek zaniósł się szlochem, z którego udało mi się wyłowić odpowiedź:<br />
"Jestem taki sam jak wszystkie ziemniaczki".<br />
Potem kable do podczepiania urwały się, a fale z mózgu Kolskiej zniknęły.<br />
Marzenie senne Kolskiej świadczy o wysoko rozwiniętej u niej zdolności myślenia abstrakcyjnego,<br />
a płacz ziemniaczka może wywołać u niej niekontrolowany rozwój emocjonalny. <br />
Oświadczam, że w mojej opinii obywatelka Elżbieta Janina Kolska jest niezdolna do funkcjonowania w Społeczeństwie, a zachowania jej i jej mózgu przynoszą hańbę Związkowi.<br />
Wnoszę o zamknięcie obywatelki Kolskiej w odosobnieniu i przeczyszczenie umysłu metodą Brauenbauma.<br />
<div style="text-align: right;">
Z wyrazami najgłębszego szacunku, </div>
<div style="text-align: right;">
Kowalczyk Marian, nr 7857438</div>
<div style="text-align: right;">
Niech Związek Trwa!</div>
<div style="text-align: right;">
Hip hip, hurra!</div>
<br />
<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-42069113448762369422013-08-06T00:28:00.000+02:002013-08-06T00:28:00.615+02:00Speaking of London...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-4qXQSWoEUJA/Uf-eK39i-qI/AAAAAAAAAL4/p3VeyCfgGLY/s1600/IMG_0019.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://1.bp.blogspot.com/-4qXQSWoEUJA/Uf-eK39i-qI/AAAAAAAAAL4/p3VeyCfgGLY/s320/IMG_0019.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-xDFkNh6vZnA/Uf-eTo_f7KI/AAAAAAAAAMA/7kV3gV4d8Vg/s1600/IMG_0096.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-xDFkNh6vZnA/Uf-eTo_f7KI/AAAAAAAAAMA/7kV3gV4d8Vg/s320/IMG_0096.JPG" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-9DLrIgJmFB4/Uf-ecrjm2sI/AAAAAAAAAMI/JdzOcal1gw4/s1600/IMG_0129.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://2.bp.blogspot.com/-9DLrIgJmFB4/Uf-ecrjm2sI/AAAAAAAAAMI/JdzOcal1gw4/s320/IMG_0129.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-C5Ebh0yUruU/Uf-evWfjgbI/AAAAAAAAAMQ/D8jijovFuzU/s1600/IMG_0376.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://2.bp.blogspot.com/-C5Ebh0yUruU/Uf-evWfjgbI/AAAAAAAAAMQ/D8jijovFuzU/s320/IMG_0376.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-xGbrvT9z2sg/Uf-e4ku89-I/AAAAAAAAAMY/6_N8hj9ZNq0/s1600/IMG_0186.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://3.bp.blogspot.com/-xGbrvT9z2sg/Uf-e4ku89-I/AAAAAAAAAMY/6_N8hj9ZNq0/s320/IMG_0186.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-iw5yC4www4g/Uf-fAQKS3RI/AAAAAAAAAMg/1IuSfp9DOpk/s1600/IMG_0353.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://3.bp.blogspot.com/-iw5yC4www4g/Uf-fAQKS3RI/AAAAAAAAAMg/1IuSfp9DOpk/s320/IMG_0353.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-op3iNw8ubQw/Uf-fFx5jCnI/AAAAAAAAAMo/DF9F2YfwRGI/s1600/IMG_0392.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://2.bp.blogspot.com/-op3iNw8ubQw/Uf-fFx5jCnI/AAAAAAAAAMo/DF9F2YfwRGI/s320/IMG_0392.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-M6zThNNSEl0/Uf-fZGzV79I/AAAAAAAAAM4/XWyLq9-f23I/s1600/IMG_0618.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://2.bp.blogspot.com/-M6zThNNSEl0/Uf-fZGzV79I/AAAAAAAAAM4/XWyLq9-f23I/s320/IMG_0618.JPG" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-pAneX5qmScw/Uf-fMk8CULI/AAAAAAAAAMw/2dUKJvkY8Hs/s1600/IMG_0452.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-pAneX5qmScw/Uf-fMk8CULI/AAAAAAAAAMw/2dUKJvkY8Hs/s320/IMG_0452.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-mp3skVU5epY/Uf-jYn2g-QI/AAAAAAAAANg/G0X60Zwa6Zw/s1600/IMG_0478.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-mp3skVU5epY/Uf-jYn2g-QI/AAAAAAAAANg/G0X60Zwa6Zw/s320/IMG_0478.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-lxV_xwd93QQ/Uf-fyBlLSkI/AAAAAAAAANI/BZ2BKN6hM5o/s1600/IMG_0105.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-lxV_xwd93QQ/Uf-fyBlLSkI/AAAAAAAAANI/BZ2BKN6hM5o/s320/IMG_0105.JPG" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-GjJWghYOj7w/Uf-f6Ec2xcI/AAAAAAAAANQ/R_bInFc1a9w/s1600/IMG_0193.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://3.bp.blogspot.com/-GjJWghYOj7w/Uf-f6Ec2xcI/AAAAAAAAANQ/R_bInFc1a9w/s320/IMG_0193.JPG" width="320" /></a></div>
Nigdy nie czułam się tak dobrze w tak wielkim mieście.<br />
Wąskie uliczki, mieszanka nowych i starych budynków w dziwny sposób idealnie pasująca do Londynu, przecudni ludzie i jedyny taki klimacik.<br />
Tate Modern, Piccadilly Circus, The Globe, słodki London Beatles Store i uroczo kiczowate Madame Tussauds. Parki, skwery i lunch na trawie.<br />
Po prostu świetne miejsce. Kochane, przyjazne i cholernie ciekawe. Zbyt ciekawe jak na tygodniowy wyjazd, tam trzeba się zatracić co najmniej na miesiąc.<br />
Przy najbliższej okazji wracam. Napawać się atmosferą, siedzieć pół dnia w galeriach i muzeach, szukać muzyków w średnim wieku (Jimmy Page w końcu musi się pojawić!) i w piątkowy wieczór stanąć przed przeludnionym pubem z angielskim piwkiem w ręku.<br />
A kiedyś, może kiedyś, pojadę tam już bez przebrania turysty.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Londyn to też muzyka. </i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/xMQ0Ryy01yE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/526GPD_hCi4/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/526GPD_hCi4&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/526GPD_hCi4&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/KPgyRFLSBYg?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/igNo4-mpP7g?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/F3RYvO2X0Oo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-57914008821961200192013-07-18T08:25:00.000+02:002013-07-17T23:28:25.863+02:00"Dzieci muszą dorosnąć do swojej wyobraźni jak do za dużych butów"<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-VByn42CESto/UecMahy00AI/AAAAAAAAALk/wOQ36RXAk40/s1600/tumblr_mkbzehSAfX1r9k6luo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://1.bp.blogspot.com/-VByn42CESto/UecMahy00AI/AAAAAAAAALk/wOQ36RXAk40/s400/tumblr_mkbzehSAfX1r9k6luo1_500.jpg" width="273" /></a></div>
Nie wiem, co jest takiego w wakacjach, że już po dwóch tygodniach wysokoprocentowego lenistwa wpadam w dziwnie melancholijny nastrój. Prócz niego mój umysł przyjmuje też uparte fale nostalgii, ostatnio niosące ze sobą wspomnienia z dzieciństwa i tego strasznego wieku gimnazjalnego, gdzie zakompleksione, zbyt wysokie i przewrażliwione stworzenie, zwane dalej mną, uciekało <br />
w wyobraźnię przed niemal każdym problemem.<br />
A z tych czasów, niby bliskich, ale z tej perspektywy wyglądających mniej więcej na środkowy mezolit, zapamiętałam książki. Stosy książek. Z bibliotecznych półek, z antykwariatu, ze strychu <br />
u babci, spod choinki. Opowieści pochłaniane przeze mnie jak świeże ciasto z jagodami, weekendowe maratony książkowe, historie przeżywane wciąż od nowa.<br />
Dlatego przedstawiam moje prywatne Top Ten wśród książek, które mniej lub bardziej na mnie wpłynęły i nadały kształt intelektualnemu budyniowi we wnętrzu mojej głowy.<br />
1. "Baśnie"- Hans Christian Andersen<br />
Piękne i tajemnicze, pobudzające wyobraźnię opowieści z pogranicza dziecięcego umysłu i snu. Pamiętam pierwsze zetknięcie z nimi- wielka księga w twardej oprawie, z ślicznymi ilustracjami. Jedna z pierwszych "dużych" książek przeczytanych w całości. Coś cudownego.<br />
2. "Opowieści z Narnii"- Clive Staples Lewis<br />
Każdy słyszał, pewnie każdy czytał. Według mnie najlepsza baśń dla dzieci, jaka kiedykolwiek powstała. Równoległy świat, w którym czas biegnie własnym rytmem. Schronienie dla marzeń, wyobraźni i nadrzędnych wartości. Wiele wątków łączących się na końcu w jeden wspólny, wiele niedopowiedzeń i zakończenie, którego ani trochę się nie spodziewałam.<br />
I, powiedzmy sobie szczerze, kto choć raz nie wszedł do jakiejś szafy z bijącym sercem i nadzieją, że poczuje śnieg pod nogami i kłujące gałązki na twarzy?<br />
3. "Przygody Sherlocka Holmesa"- Arthur Conan Doyle <br />
Czyli moja fascynacja opowieściami o genialnych detektywach i nie mniej genialnych przestępcach w natarciu. Ach, te dalekosiężne plany założenia agencji detektywistycznej! Poza tym uwielbiam parę Holmes&Watson z opowiadań sir Doyle'a, a także nonszalancję Sherlocka przy rozwiązywaniu spraw nierozwiązywalnych.<br />
4. "Harry Potter"- Joanne Kathleen Rowling<br />
Nie, tutaj nic nie napiszę, bo po cóż powielać coś, co zostało powiedziane milion razy? Dodam tylko, że 1000-stronicową książkę byłam w stanie pochłonąć w jeden dzień i kawałek nocy. A następnego ranka zacząć od nowa. I pamiętam oczekiwanie na każdy tom po kolei. A kiedyś podczas rodzinnego wyjazdu w góry symulowałam potworny ból brzucha, po to by zostać w hoteliku i móc spokojnie poczytać.<br />
5. "Kwiat kalafiora"- Małgorzata Musierowicz<br />
A właściwie cała Jeżycjada. Cieplutki i zabawny świat rodziny Borejków i utożsamianie się z prawie każdą bohaterką z serii. Książki te były również przyczyną podjęcia przeze mnie nauki łaciny, na co dzień obecnej w borejkowskim królestwie.<br />
Zaprzestałam nauki już z zupełnie innych przyczyn.<br />
6. "Opowieść wigilijna"- Charles Dickens<br />
Nic dodać nic ująć. Atmosfera świąt, którą zawsze chciałam przenieść do tego świata i jakoś nigdy mi się nie udawało. Co nie zmienia faktu, że to opowiadanie wciąż pozostaje lekturą obowiązkową przed każdą Wigilią, pomimo, iż zaczynam dostrzegać bardzo dużo naiwności w wyobrażeniach Dickensa.<br />
7. "Świat Zofii"- Jostein Gaarder<br />
Czyli jak w wieku czternastu lat mocno namieszać sobie w głowie przy okazji olimpiady polonistycznej. Filozoficzna podróż przez dzieje świata i życie piętnastolatki w Norwegii w latach dziewięćdziesiątych. Powieść absolutnie świetna i zaskakująca, może nawet miejscami zbyt dojrzała jak dla kogoś, kto z filozofią nie miał styczności. A jednocześnie przejrzyste wyjaśnienie wielu zagadnień i parę bezsennych nocy, a także wieczyste zainteresowanie innymi książkami Gaardera.<br />
8. "Dolina Muminków w listopadzie"- Tove Jansson<br />
Najbardziej niepokojąca i zaskakująco dojrzała część historyjek o uroczych trollach rodem z Finlandii. Chociaż, chwila...w tej książeczce nie ma Muminków! Rodzina bowiem jest w podróży. A opowieść kręci się wokół przewrażliwionej Filifionki, nieśmiałego Homka Tofta, Paszczaka i Wuja Truja. Opowiadanie bardzo melancholijne, zamglona atmosfera przywodzi na myśl powolne żegnanie się z życiem. Może o to właśnie autorce chodziło? W każdym razie książka raczej dla dojrzalszych dzieci.<br />
9. "Gringo wśród dzikich plemion" - Wojciech Cejrowski<br />
Dar snucia opowieści i humor Cejrowskiego czynią z "Gringo..." najlepszą książkę podróżniczą jaką dotąd czytałam (no, może oprócz "Rio Anaconda" tego samego autora). Oczy otwierają się szerzej na kulturę Indian Ameryki Południowej, zatrważającą biedę i ogromny optymizm Latynosów, przedziwne połączenie magii, realizmu i wiary (Matka Boska Piegowata!). Po przeczytaniu zostaje nam szeroki uśmiech i chęć sprzedania lodówki i wyruszenia w podróż.<br />
10. "Lśnienie"- Stephen King<br />
Czyli mój pierwszy horror z prawdziwego zdarzenia. Jeśli kiedyś spotkam pana Kinga, to będzie mnie musiał przeprosić za koszmary i rachunek za światło z niezgaszonej lampki nocnej. Lepka atmosfera skradającego się szaleństwa, współczucie dla małego chłopca, który zmaga się z darem, o który wcale się nie prosił i Ten Hotel. Ten przerażający, ogromny, osamotniony hotel zostawiony na pastwę zła i śniegu. I tak zaczął się mój długi romans z Stephenem Kingiem. I z każdą przeczytaną książką uwielbiam go coraz bardziej i coraz zacieklej zazdroszczę talentu do straszenia i lekkiego pisania o rzeczach najważniejszych.<br />
No i tyle. Dobrnęliśmy do końca, a ja zrzuciłam balast nostalgii.<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=jySfU10IQu4">W nagrodę mamy piosenkę.</a><br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-18929442789274201612013-06-10T01:20:00.000+02:002013-06-09T16:20:27.551+02:00Lato ma smak koktajlu z truskawekBrzmi jak jazz. Rozluźniony, sączący się z słuchawek, rozlewający na całe ciało powoli zyskujące złocisty kolor opalenizny. Wspomnienia z dzieciństwa mieszają się w przedziwny sposób<br />
z poczuciem nieubłaganej dorosłości. W jednej dłoni wino, w drugiej truskawki. Myśli na huśtawce ulatują w sfery zmysłowej seksualności. Odpowiedzialność? Jeszcze nie teraz, jeszcze chwilkę...<br />
Chwilkę wieczności. Jeszcze kwiatek we włosach i papieros za uchem.<br />
Jeszcze parę ucieczek od rzeczywistości, całe życie na ucieczki. Dużo tajemnych kryjówek<br />
w ogrodzie świata, w rabatach książek, za donicami filmów, wśród koncertowych traw.<br />
Żadnego domu przysłaniającego gwiazdy.<br />
Bose stopy na scenie.<br />
Podrapane kolana.<br />
Błagam, pozwól mi zmarnować życie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-LgIDSmVVaXY/UbSOVprf2LI/AAAAAAAAALM/Qha2BgqEhCg/s1600/tumblr_mlorftXzon1snjo9do1_1280.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://3.bp.blogspot.com/-LgIDSmVVaXY/UbSOVprf2LI/AAAAAAAAALM/Qha2BgqEhCg/s400/tumblr_mlorftXzon1snjo9do1_1280.jpg" width="400" /></a></div>
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=nkOo_cFTJMM">Kawałeczek jazzu</a>Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-61651718932152210392013-05-07T05:59:00.000+02:002013-05-07T05:59:00.550+02:00To find a better land<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-gOzHG2BBkMw/UYf81-2higI/AAAAAAAAAII/I_DgUkIsBB4/s1600/bieszczady.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="http://3.bp.blogspot.com/-gOzHG2BBkMw/UYf81-2higI/AAAAAAAAAII/I_DgUkIsBB4/s400/bieszczady.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Doprowadzam do porządku chaos w czeluściach plecaka. Oswajam odzwyczajone od wędrówek stopy z nowymi butami i przyglądam się z powątpiewaniem nogom bladym jak śnieg. Entuzjazm łagodnie rozciąga mięśnie wokół ust i przyjemnie rośnie w sercu. Umysł zaczyna zdawać sobie sprawę, że zaraz stanie się to, czego tak bardzo mu potrzeba. Jest tak rozkosznie rozkołysany perspektywą chwilowego pozbycia się problemów.<br />
Uwielbiam te chwile przed podróżą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/e4uTEhDqa_s/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/e4uTEhDqa_s&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/e4uTEhDqa_s&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-65954301701645542472013-04-27T08:21:00.000+02:002013-04-27T19:45:06.689+02:00Let nothing be lost upon you<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Leżałam dzisiaj pod bezkresem nieba. Gałązki śmiały się zielonością, pierwsze kwiaty owocowych krzewów przyglądały się z łagodną obojętnością niewyrośniętemu pająkowi szturmującemu fałdy na mojej koszulce. Muzyka brzmiała w sercu. Rozmowy dekadencko omijały tematy przyziemne i wzlatywały pod chmury, by za chwilę z nonszalancją wejść na ścieżkę pospolitości.<br />
Wydaje im się, że wszystko mogą. Cóż za urocza arogancja.<br />
Poczucie odrealnienia spłynęło powoli. Gdybym w tamtej chwili odwróciła wzrok od nieba, nie mogłabym zobaczyć nic. Nie byłabym w stanie uwierzyć, że jest coś poza słońcem, niebem, zielenią i szczęściem.<br />
Nigdy jeszcze nie było mi tak dobrze ze sobą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/_pGaz_qN0cw/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/_pGaz_qN0cw&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/_pGaz_qN0cw&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-3558031367301244112013-04-23T21:16:00.001+02:002013-04-23T21:16:53.066+02:00Train arrives, coming down the trackKazimierz Przerwa-Tetmajer był mrówką. Małą mrówką stojącą na przełomie wieków, przerażoną perspektywą spotkania z rozpędzonym pociągiem. Biedny dekadent. Nie wie co robić. Zwiesza głowę, by łzy powodowane bezsilnością mogły łatwiej skapywać na nagą ziemię. Biedny artysta. Ucieka w twórczość, owija się szczelnie kocykiem artyzmu. Trochę przykrótkim, gwoli ścisłości.<br />
Też chciałabym się owinąć, ale kocyk jest malutki.<br />
A tak mi zimno.<br />
Tak zimno.<br />
Tak jałowo.<br />
Tak sucho.<br />
Tak jałowa.<br />
Tak sucha.<br />
Tak zimna. <br />
Taka jestem. Przepraszam, ja nie chcę być piękna; i tak nie jestem. Nie chcę być mądra; i tak nie będę. Ani charyzmatyczna; nikt mnie nie słucha.<br />
Ja tylko chcę być doskonała.<br />
W jednej, wąskiej dziedzinie. Wąziuteńkiej. Cienkiej jak stróżka coli wlewanej do szklanki z rumem.<br />
Pociąg jedzie, długi na szesnaście wagonów.<br />
<br />
Znajdę to, co kocham. I niech mnie to zabije. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/cxNj-ETEC2k?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-34864331976811553822013-04-09T08:11:00.000+02:002013-04-09T08:11:00.158+02:00Child in timePlan zaczynał się rysować, kreślony cienkim ołówkiem po czystym papierze. Ręka zmuszana do uległości drżała czasem pod ciśnieniem gorącej krwi przenoszącej uczucia, ale linia zawsze wychodziła na prostą. Ołówek się złamał.<br />
Ręka zatrzymała się kilka centymetrów nad kartką, nie mając pojęcia, co dalej. Delikatnie postawiła ołówek na biurku i przejechała po suchej powierzchni ud obleczonych w spodnie.<br />
Wreszcie sięgnęła po papierosa. Przy pomocy drugiej ręki zapaliła powoli. Do płuc wleciała bardzo niezdrowa i bardzo w tej chwili potrzebna mieszanka substancji chemicznych. Nogi uniosły ciało i wyszły po schodach. Plecy oparły się o chłodną ścianę.<br />
Zmysły nasiąkały kolorami świtu, zapachem spóźnionej wiosny i dźwiękami piosenki, której nazwy akurat wtedy umysł nie potrafił przywołać. Dzięki Bogu, w końcu mu się udało.<br />
Przy ostatnim wdechu tytoniowego dymu mózg pomyślał, że życie to tylko suma chwil, starannie przykryta pozorem długowieczności.<br />
I to, że nic nie wie.<br />
I jeszcze to, że chyba w końcu trzeba będzie narysować ten plan.<br />
Ale w jaki sposób, tego już nie pomyślał.<br />
Niech go wszyscy diabli.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/PfAWReBmxEs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
Szukam.<br />
Ciągle szukam.<br />
I boję się, że nie znajdę.<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-74970327598688790392013-03-21T07:09:00.000+01:002013-03-20T23:09:42.750+01:00LustroSzybkim krokiem weszła do łazienki. Strzępy oddechu uciekały z jej pobladłych ust. Dłonie, tańczące gwałtownie w nieregularnym rytmie, zacisnęły się jak kleszcze na brzegu umywalki. Mokre czoło oparła o chłodną powierzchnię lustra. Po chwili podniosła głowę, zostawiając tłusty ślad na gładkiej tafli i spojrzała na siebie. <br />
Niewiele z niej zostało. <br />
Przezroczysta skóra ukazywała wyraźnie plątaninę żył, tętnic i włókien mięśniowych. Paznokcie delikatnie ześlizgiwały się z palców i łagodnie unosiły w powietrze, wirując jak płatki kwiatów jabłoni. Włosy, jeden po drugim, spełzały z czaszki na ziemię.<br />
Pleśń między kafelkami na ścianie i podłodze łazienki zaczęła rosnąć, wybrzuszać się, łączyć w wielkie, ruchliwe plamy. Jednocześnie cały czas kierowała się w stronę postaci przed lustrem.<br />
Strach i obrzydzenie wspólnymi siłami zmusiły dziewczynę do ruchu. Trzęsąc się i wciąż tracąc paznokcie i włosy przyłożyła twarz i ręce do lustra, które wydało jej się jedynym bezpiecznym punktem.<br />
Poczuła, że dotyka powierzchni miękkiej i plastycznej, przypominającej piankę ptasiego mleczka. Zacisnęła resztkę powiek, wzięła oddech na tyle głęboki, na jaki pozwalały jej przetarte płuca i zagłębiła się w puszystość.<br />
Po drugiej stronie oślepił ją różowy księżyc, wydzielający blask znacznie mocniejszy od zwykłego słońca. Odruchowo zasłoniła oczy ręką. Zobaczyła, że jest ubrana w białą suknię z długimi, szerokimi rękawami i ogromnymi kieszeniami po bokach. Skóra odzyskała kolor zwany normalnością, włosy znów były gęste, długie i lśniące, niby czekoladowy kobierzec przetykany złotem. Krew przyjemnie szumiała w uszach, łącząc się z głębokimi tonami bijącego serca. <br />
Odwróciła się powoli. Stała nad brzegiem srebrnej rzeki, której szlachetne wody delikatnie obmywały rozrzucone wszędzie kawałeczki wygładzonych skał. Dziewczyna patrzyła długo, przenosząc wzrok z wody na kamienie i z powrotem.<br />
Wreszcie zrozumiała.<br />
Wzięła kilka skał i obróciła kilkakrotnie w dłoniach, uśmiechając się do siebie. Włożyła je do kieszeni.<br />
Powoli zanurzyła bose stopy w aksamitnym chłodzie wody. Na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech. Szła dalej, w zupełnym spokoju, a jej plecy tworzyły prostą strunę godności. <br />
Na środku rzeki, gdy woda dotykała jej talii, wybuchnęła śmiechem, który jak perły rozsypał się w przestrzeni. Uniosła ręce, wyprężyła całe ciało i opadła na fale.<br />
Przez chwilę unosiła się na powierzchni. A potem utonęła.<br />
Śmierć obserwowała wszystko zza konfiturowych krzewów. Nie była przyzwyczajona do uczuć, a te właśnie zaczęły się do niej dobierać. Skakały wokół jak rozentuzjazmowane szczeniaki, stukały w czaszkę i domagały się nazwania. <br />
Gdyby Śmierć miała coś takiego, jak wyraz twarzy, to w tej chwili wyglądałaby na zamyśloną. Usilnie starała się określić, co czuła. <br />
Głos, cichutki jak szelest liścia, wydobywający się z przechodzącej obok duszy cenionego psychologa rozległ się gdzieś za ramieniem Śmierci.<br />
"Zachwyt", stwierdziła dusza i rozpłynęła się w mandarynkowym powietrzu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/am6rArVPip8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-35740404614288067272013-03-10T00:08:00.001+01:002013-03-10T00:08:54.940+01:00Somebody give me a time machine, now.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Ekwoj5qNXR4/UTvAypFxSeI/AAAAAAAAAE0/KS5TmknCesY/s1600/tumblr_mfy466ub5D1qgppxxo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-Ekwoj5qNXR4/UTvAypFxSeI/AAAAAAAAAE0/KS5TmknCesY/s640/tumblr_mfy466ub5D1qgppxxo1_500.jpg" width="449" /></a></div>
<br />
Chciałabym pobawić się w Boga i zrobić z moim życiem, co mi się żywnie podoba.<br />
Chciałabym na przykład przenieść się do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Do Stanów.<br />
Bardzo bym chciała.<br />
Naprawdę.<br />
Serio. <br />
Nawet się nie domyślacie, jak bardzo.<br />
Chciałabym być atomem hipisowskiej rewolucji, wykluwającej się z konserwatywnej skorupy i rozkładającej skrzydła na cały kraj. Nosić duszę na wierzchu, w postaci barwnych sukienek, awangardowej biżuterii i rozpuszczonych, długich włosów.<br />
Chciałabym obejrzeć muzyczne przedstawienie serwowane na koncertach The Doors. <br />
Chciałabym być na Woodstocku 69', ja i pół miliona dobrych dusz.<br />
Chciałabym zobaczyć artystów śpiewających i grających emocjami, chciałabym poczuć tę moc, siłę tkwiącą w muzyce.<br />
I oczywiście chciałabym zobaczyć smoka. Z małą pomocą LSD.<br />
Potem chciałabym płakać po śmierci Janis, Jimi'ego i Jima i po rozwiązaniu Beatlesów.<br />
I upić się z radości na wieść o powstaniu Led Zeppelin.<br />
I naturalnie chciałabym trafić na jeden z pierwszych dużych koncertów Zeppelinków, w Royal Albert Hall. Dreszcze od pierwszego do ostatniego dźwięku wydanego przez głos Roberta Planta, gitarę Jimmy'ego Page'a, bas Johna Paula Jonesa i perkusję Johna Bonhama.<br />
Właściwie miło byłoby też dostać się na backstage...<br />
I pójść na jeszcze kilka koncertów. <br />
I zostać groupie.<br />
Definitywnie.<br />
Wypchać pokój winylami i plakatami, chodzić na koncerty najlepszych artystów, jakich nosiła Ziemia.<br />
Zobaczyć Boba Dylana.<br />
Zobaczyć Johna Lennona.<br />
Zobaczyć Davida Bowie.<br />
Zobaczyć Joe Cockera. <br />
Zobaczyć Jefferson Airplane.<br />
Zobaczyć Pink Floyd.<br />
Zobaczyć The Rolling Stones.<br />
A potem?<br />
Potem mogłabym już umrzeć.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/KVyJVYWHJaY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://2.gvt0.com/vi/JPK-z_CgtAo/0.jpg"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/JPK-z_CgtAo&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://www.youtube.com/v/JPK-z_CgtAo&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object> </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/9uPKcMkH0vw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-46838827892976164172013-02-03T08:04:00.000+01:002013-02-03T08:04:00.377+01:00Sunrise ceremonyPowietrze pachnie różowo i niepokojąco. Biszkoptowe słońce skąpane w krwistych chmurach wstaje z nieregularną częstotliwością.<br />
<br />
Dookoła ciebie truskawkowa pustynia. Sens spokojnie spływa w dół diamentowej rzeki. Uśmiechy na giętkich łodygach delikatnie falują w powiewach wiśniowego wiatru. Otumaniony racjonalizm snuje się z daleka od prawdy istnienia.<br />
<br />
Patrzysz w górę, na blednące księżyce składające niemy hołd nadchodzącemu słońcu. Błękitny smak zrozumienia głaszcze twoje kubki smakowe, jednak nie potrafisz zaczerpnąć z kielicha poznania. Twoje stopy tkwią zagrzebane w gumie do żucia. <br />
<br />
Próbujesz wyczesać sny z włosów. Nie udaje ci się.<br />
<br />
Całe szczęście.<br />
<br />
Kroczysz powoli na granicy jaźni, prosto do gęstego lasu wiary. Nie jesteś sam. Dołączają do ciebie Indianie w barwnych szatach z frędzlami, z głowami strojnymi w pióropusze, z mądrością wieków wyrytą w pobrużdżonych twarzach. <br />
<br />
Idziecie powoli, aż do polany niepokoju. Na jej środku płonie ognisko, wyrzucając w cieniowane niebo całe garści radosnych iskier. Bicie twojego serca scala się w jedno z rytmem nadawanym przez ogromne bębny. Twoje ciało pragnie tańca. Twój umysł ochoczo się zgadza.<br />
<br />
Indianie pozwalają ci zacząć. Podchodzisz do ognia. Zaczynasz krążyć, coraz szybciej i szybciej. Krzyczysz, emocje ubrane w dźwięki wyrywają się z twoich ust. Mędrcy dołączają do ciebie. Wasze dusze na moment opuszczają ciała i łączą się. Czysty, dziki, niepowstrzymany śmiech ulatuje w niebo. <i> </i><br />
<br />
<i>Indian, Indian what did you die for? Indian says, nothing at all.</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/zGf1m3uFIv4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe><i> </i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><br /></i><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/JSUIQgEVDM4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-5507955232583189832013-01-19T09:02:00.000+01:002013-01-19T00:03:19.592+01:00Raise your hand!Na przekór nocnej porze i sennej, zimowej atmosferze czuję barwną energię wypełniającą mnie od końcówek włosów po paznokcie u stóp. Zaangażowałam się w coś, co ma szansę na duże powodzenie. Myśli wypychają mi czaszkę cukrową watą radości tworzenia, a niedaleka perspektywa zabawy w szalonym orszaku Dionizosa, boga wina, dodaje kolorowej posypki. Uwielbiam te chwile, kiedy umysł i serce depczą ograniczenia i znajdują nowe, lepsze rozwiązania. Gdy mocno czuję teraźniejszość, podrygującą w rytmie <b>tej boskiej piosenki:</b><br />
<b> </b> <br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/RM1avmMR84U?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe> </div>
<br />
a przyszłość rysuje się tęczowo i niesamowicie, niczym psychodeliczny plakat z końca lat sześćdziesiątych.<br />
Gdy gromadzę informacje na temat siebie i swoich możliwości i, o dziwo, stwierdzam, że nie jestem tak bardzo nikim jak mi się kiedyś wydawało.<br />
Gdy poznaję coraz więcej Prawdziwej Sztuki.<br />
Gdy czuję, że wychodzi mi coś więcej niż babeczki z czekoladą.<br />
Rany, jak mi dobrze!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-0in-up5RLLQ/UPnSYcvmtHI/AAAAAAAAAEM/jVdXzg0Qh6U/s1600/tumblr_mcuhe9HcV61r68b0fo1_1280.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-0in-up5RLLQ/UPnSYcvmtHI/AAAAAAAAAEM/jVdXzg0Qh6U/s640/tumblr_mcuhe9HcV61r68b0fo1_1280.jpg" width="448" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-MZ_E3LWAL9w/UPnRrhdCfVI/AAAAAAAAAEE/1dxOyEB4ViE/s1600/tumblr_m5pmqaz2dR1qg9j5oo4_250.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-MZ_E3LWAL9w/UPnRrhdCfVI/AAAAAAAAAEE/1dxOyEB4ViE/s640/tumblr_m5pmqaz2dR1qg9j5oo4_250.jpg" width="416" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-2mOFaxon9kY/UPnTj7tT86I/AAAAAAAAAEc/SmjDnsPTJFw/s1600/waldemar_%C5%9Bwierzy_hendrix.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-2mOFaxon9kY/UPnTj7tT86I/AAAAAAAAAEc/SmjDnsPTJFw/s640/waldemar_%C5%9Bwierzy_hendrix.jpeg" width="443" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-SzfsvsYXpck/UPnS6_oibkI/AAAAAAAAAEU/qK52R2tFQcI/s1600/tumblr_mbo403lxZX1r68b0fo1_1280.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://4.bp.blogspot.com/-SzfsvsYXpck/UPnS6_oibkI/AAAAAAAAAEU/qK52R2tFQcI/s640/tumblr_mbo403lxZX1r68b0fo1_1280.jpg" width="425" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ay8tu0KxeoE/UPnUIR_RXGI/AAAAAAAAAEk/uHuzg8QSKUc/s1600/tumblr_mf8slqVvCS1r68b0fo1_1280.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-ay8tu0KxeoE/UPnUIR_RXGI/AAAAAAAAAEk/uHuzg8QSKUc/s640/tumblr_mf8slqVvCS1r68b0fo1_1280.jpg" width="424" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-684046916587335677.post-74690647076049730572013-01-12T06:36:00.000+01:002013-01-11T21:35:39.643+01:00The Lion's RoarCzasem wydaje mi się, że mojej duszy brakuje powietrza.<br />
Zagrzebana pod cuchnącymi konwenansami i potrzebą zadowolenia wszystkich. Oprócz mnie, naturalnie. <br />
Przykrywam ją kolejnymi warstwami obaw i wątpliwości co do sensu istnienia i tworzenia, osądami doświadczonych i nieszczęśliwych, z pewnym wahaniem rzucając na bok spostrzeżenia młodych i szczerych w swojej nadziei. Kładę wszystkie niepotrzebne szkolne oceny i opinie nauczycieli upośledzonych w kontaktach z młodzieżą. Wszystko, czego w sobie nie mogę zaakceptować. Pagórki niewypowiedzianych słów. Bezsilność w konfrontacji z marzeniami. Prozaiczność myśli.<br />
Dusza siedzi i oddycha coraz ciężej.<br />
Pod plastikową miednicą strachu, bez dostępu do rozgwieżdżonego nieba, koniecznego do pełnej egzystencji.<br />
Drapie swoimi kocimi pazurkami po wnętrzu sztucznego naczynia.<br />
Słyszę ten dźwięk, cichutki, zdeterminowany, nieustępliwy. <br />
Nie chcę, by kiedyś znikł. <br />
Zagłębiam dłoń w moralne odpadki. Ostre słowa ranią, zgniłe przerażenie wywołuje wymioty, opary bezlitosnego racjonalizmu wyciskają łzy.<br />
Odwracam ohydny, zgniłozielony pojemnik.<br />
Dusza wychodzi na swoich umorusanych kocich łapkach, spogląda błyszczącymi kocimi oczami i mruczy z aprobatą.<br />
Za chwilę ryknie jak lew i wszystkie wątpliwości uciekną na tchórzliwych, patykowatych nogach.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/cl5FdvRR4pQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Tangerinehttp://www.blogger.com/profile/06799451156585434478noreply@blogger.com4