czwartek, 7 listopada 2013

Płyty trzy

Ostatnio z twórczością u mnie marnie. Przedzierając się przez ciepłe pierzynki marazmu, przytulając się do melancholii ze smutkiem spoglądam na e-mail od Karpia, informujący uprzejmie, że jeśli nie zbiorę się do kupy to wyleje mnie ze swojego akwarium. Jako przykładny glonojad nie mogę sobie na to pozwolić, ale, słodki pierniku, jak mi się nie chce.
Nie będę zbyt wiele pisać. Tylko szepnę słówko o trzech albumach, którymi ostatnio się zachwycam.

Panie mają pierwszeństwo, więc prosimy na scenę Nosowską/Osiecką. Płyta z 2008 roku. Aż dziw, że te znane i szanowane przeboje w cholernie ciekawej aranżacji nie wpadły wcześniej w moje łapki. Głos pani Nosowskiej ma cudowne właściwości. Niech się wypchają mnisi z ich ziółkami.

Druga płyta to Cold Fact. Kto nie oglądał "Sugar man", rączka w górę. No to teraz proszę zostawić Wikipedię w spokoju, przesłuchać płytę i obejrzeć film. Koniecznie w tej kolejności. Piękna i intrygująca historia okraszona nie mniej wartościową muzyką.

I Niemen. Niemen, Niemen, Niemen. Nie wiedziałam, że spokojne popołudnie pierwszego listopada może przynieść mi tak ciekawe odkrycie, a tu proszę. Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji. Niemena z płyty Strange is this world można bez obaw postawić obok najlepszych wokalistów muzyki rockowej z lat siedemdziesiątych. Jest mocno i mrocznie. I choć wyraźny polski akcent wyłazi przy śpiewaniu, to nic nie jest w stanie zmienić faktu, że to płyta genialna, na pograniczu rocka progresywnego, a głos Czesława brzmi monumentalnie. Niemen jest boski, i tyle.

Dziękuję za uwagę, życzymy miłego dnia i udanych zakupów.