sobota, 5 stycznia 2013

Jaki ładny post!

Chyba lepiej zrobić to teraz. Teraz, kiedy zapał do pisania, szumnie zwany weną twórczą, został brutalnie zgnębiony przez nawał obowiązków. Kiedy Morfeusz, władca snów, z bezczelnym uśmiechem kusi, by na długo zapaść się w jego wygodne objęcia. Kiedyś musiało do tego dojść.
Przed Wami bezwstydny post składający się głównie ze zdjęć mężczyzn, których ubóstwiam za talent i oryginalność.
A że przy okazji są nieziemsko piękni to już nie moja wina.

Na pierwszy ogień Robert Plant z Led Zeppelin. Zdjęcia z szalonych czasów, wypełnionych po brzegi narkotykami, imprezami i zdarzeniami, o których wstyd mówić, za to przyjemnie wspominać. Wielbię złociste włosy tego pana. A właściwie wielbię go w całości.



Jim Morrison z The Doors. Poetycko piękna twarz, bo i Jim Morrison wielkim poetą był, parafrazując Gombrowicza. 

James Dean, czyli kochany buntownik nie do końca bez powodu, a poza tym świetny aktor lat pięćdziesiątych. Dzięki niespodziewanej śmierci pozostał na zawsze młody.

Marlon Brando. Klasyczne rysy i piękne ciało, jakby go całego Michał Anioł dłutem wyharatał. Również genialny aktor.
Johnny Depp. Po prostu Johnny.

No, już po wszystkim. Chyba tak bardzo nie bolało, co?

3 komentarze:

  1. Gdzie, do cholery, jest Elvis?! O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ołtarzyku. Elvis przecie jest osobisty, po co ma go Maryjka tak na afisz pieprznąć? Poza tym Elvis zasługuje na osobny post. Mhrrr *-*

      Usuń
    2. Ależ oczywiście, że dla Elvisa będzie osobny post! Aż będziecie rzygać z nadmiaru jego osoby :)

      Usuń