Zagrzebana pod cuchnącymi konwenansami i potrzebą zadowolenia wszystkich. Oprócz mnie, naturalnie.
Przykrywam ją kolejnymi warstwami obaw i wątpliwości co do sensu istnienia i tworzenia, osądami doświadczonych i nieszczęśliwych, z pewnym wahaniem rzucając na bok spostrzeżenia młodych i szczerych w swojej nadziei. Kładę wszystkie niepotrzebne szkolne oceny i opinie nauczycieli upośledzonych w kontaktach z młodzieżą. Wszystko, czego w sobie nie mogę zaakceptować. Pagórki niewypowiedzianych słów. Bezsilność w konfrontacji z marzeniami. Prozaiczność myśli.
Dusza siedzi i oddycha coraz ciężej.
Pod plastikową miednicą strachu, bez dostępu do rozgwieżdżonego nieba, koniecznego do pełnej egzystencji.
Drapie swoimi kocimi pazurkami po wnętrzu sztucznego naczynia.
Słyszę ten dźwięk, cichutki, zdeterminowany, nieustępliwy.
Nie chcę, by kiedyś znikł.
Zagłębiam dłoń w moralne odpadki. Ostre słowa ranią, zgniłe przerażenie wywołuje wymioty, opary bezlitosnego racjonalizmu wyciskają łzy.
Odwracam ohydny, zgniłozielony pojemnik.
Dusza wychodzi na swoich umorusanych kocich łapkach, spogląda błyszczącymi kocimi oczami i mruczy z aprobatą.
Za chwilę ryknie jak lew i wszystkie wątpliwości uciekną na tchórzliwych, patykowatych nogach.
yoay
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa zdania miażdżą *___*
OdpowiedzUsuńszczerze kocham. Audiowizualnie pochłonęłam i się nasyciłam. Plus jak wyżej ;*
OdpowiedzUsuńMocne. Powinnaś pisać więcej !
OdpowiedzUsuń